 |
pomimo codziennych łez, wylewanych w rękaw bluzy, pomimo blizn, po każdym z zadawanych ciosów w serce, nadal chciałabym, żeby to właśnie On był moim prezentem na gwiazdkę. / endoftime.
|
|
 |
Zamilknę, kochanie. Dopalę papierosa, zgaszę go butem o chodnik, już nic nie powiem. Nie pożegnam się. Po prostu odejdę bez słowa, tak jak chcesz. Zarysem mojej sylwetki rozproszę w cieniu wspomnienia. Spojrzysz za mną, zawsze patrzysz. Może uronisz łzę. Odwiecznie masz z nimi problem. Przypomnisz sobie. Tamte pocałunki, te pierwsze. Pierwszą spędzoną razem noc. Pierwsze, niepewne jeszcze, dotyki. Krótki szloch stłumiony przez szalik. Wiedz, że ja także będę katował się od środka. Niepocieszone serce wbije mi ostrze w brzuch, będąc w furii. Zginę. Z szyderczym śmiechem ku samemu sobie, umrę tracąc wszystko, co miałem. Przepraszam, kocham Cię. / pierdol.sie.kocie
|
|
 |
Ciężko jest zapomnieć. Szczególnie kiedy powietrze, którym oddychasz wciąż pachnie Nim, nieprawdaż?
|
|
 |
Droga Miłości, zrobiłaś mnie w chuja. Dziękuję.
|
|
 |
a pod choinkę, bez zbędnych opakowań, świątecznych papierów, lśniących wstążek czy wielkich, czerwonych kokard, zawiązanych na czubkach każdego z prezentu, wystarczysz mi Ty. / endoftime.
|
|
 |
nienawidzę, kiedy mierzysz mnie wzrokiem delikatnie przygryzając wargę. kiedy moje usta krzyczą o dotyk Twoich. / abstracion.
|
|
 |
jest trzecia minut czterdzieści trzy a oczy otwarte i chyba Cię słyszę,
jak podchodzisz, dawkujesz mi czułość prosto do żył
|
|
 |
przyjmował mnie na język jak komunię, odmawiał jak modlitwę, zlizywał bolesne tajemnice
|
|
 |
przyjmował mnie na język jak komunię, odmawiał jak modlitwę, zlizywał bolesne tajemnice
|
|
 |
weź mnie za rękę
i powiedz, że kochasz.
skradnij me serce
i swoje mi oddaj.
|
|
 |
nie chciałam się zakochać, ale kurwa te twoje oczy.
|
|
|
|