 |
bo z tobą bardziej jestem sobą. czuję to wszystko w skórze. widzę w unoszącym się kurzu nad ulicą. i w słońcu drażniącym popołudniami.
|
|
 |
przez ten cały cholerny czas pilnujemy, by się za bardzo do siebie nie zbliżyć. tak jakbyśmy się obawiali, że nasze ciała mogą się dotknąć. / dayumi
|
|
 |
zadrżała nasza chwila wspólna, echem nieskończoności, zakłamaną
obietnicą ususzoną między zębami, rozgrzanymi do białości fałszem.
przypominamy sobie magię nieistniejącą, kiedy przegarniasz włosy
z mojego czoła, kiedy ja wtedy przymykam powieki i staję się lżejsza
od rzeczywistości. rozbiliśmy wszystko co było szklane, kiedy rzucaliśmy w siebie ostrzami krzyku, teraz jesteś jakiś plastikowy.
|
|
 |
z trudem opanowała, chęć przytulenia go.
|
|
 |
obiecali sobie, że właśnie w tym lesie, pod tym drzewem gdy nadejdzie już czas przyjdą tam, położą się wtuleni do siebie i umrą tak po prostu z miłość do siebie.
|
|
 |
- tak, miałeś zadzwonić do mnie tej nocy. zaprosić do kina, restauracji, choćby na spacer. mieliśmy potem spać u Ciebie i wspólnie zjeść śniadanie.
- ale jakoś nie wyszło.
|
|
 |
od słowa do słowa, spacerów po plaży,
ciasteczek, meczu, szperania na strychu do pierwszego pocałunku.
|
|
 |
zatracam się w swoich myślach,
błogich kłamstwach, ciasnych
urojeniach.
|
|
 |
usiądę na ławce podkulę nogi, a na czole
wypisze sobie czerwonym markerem.
" ofiara losu".
|
|
 |
zakochana w podnieceniu stykających się języków i szorstkim dotyku dłoni chłopaka na swoich piersiach. zakochana w idei rozkoszy. / visiblle
|
|
|
|