 |
a ona? ona odrzuci wszystkich dookoła, odetnie się od świata, każdemu odmówi spotkania, dokonana dokładnej selekcji, której nikt nie przejdzie, po czym ze łzami w oczach będzie zadawała sobie pytanie czemu jest sama. I nieogarniamciebejbe
|
|
 |
Siedzieliśmy w ten mroźny wieczór w moim pokoju popijając ciepłą herbatę. Na parapecie stała świeczka. Płomień tańczył ukazując gamę barw. Wpatrywałeś się w nią i w skupieniu nad czymś rozmyślałeś. Chwilę później ujrzałam migoczące iskierki w Twoich oczach. Chwyciłeś mnie za dłoń, a na Twojej twarzy pojawił się uśmiech. " Chyba właśnie tak wygląda szczęście... " - powiedziałeś, po czym dałeś mi poczuć ciepło Twoich ust. I nieogarniamciebejbe
|
|
 |
Nawet nie wiedziałam czy on mógłby dać mi szczęście, przecież póki co był tylko osobą, którą mijałam i na którą nieśmiało spoglądałam. Nie wiedziałam, ale chciałam się przekonać. Bo cholernie potrzebowałam kogoś dzięki komu każdy poranek miałby sens, kogoś kto byłby zawsze blisko, pewna cząstka mnie łkała cichutko i ciągle szeptała o braku tej osoby. A co jeśli to właśnie on mógł być tą osobą, jeśli to on potrafił nadać sens mojemu życiu? I nieogarniamciebejbe
|
|
 |
bałam się, cholernie się bałam. nawet nie tyle tego, co miało nastąpić tylko tego jak miałam po raz kolejny udźwignąć ten ciężar, nie chciałam się z tym zmierzać. I nieogarniamciebejbe
|
|
 |
i w sumie dawno już zapomniałam pojęcia " nieśmiałość ", bo to wszystko było dla mnie takie łatwe, takie bez znaczenia, ale w momencie, gdy pojawił się jakikolwiek sens to ciężkie wydawało się zrobienie czegokolwiek. I nieogarniamciebejbe
|
|
 |
to było komiczne, bo nocą potrafiłam podejść do zupełnie obcej osoby i czuć procenty szumiące w głowie i czyjeś dłonie w miejscu, w którym nie powinny się znajdować, natomiast w dzień nie stać mnie było nawet na minimalny uśmiech w Jego stronę. I nieogarniamciebejbe
|
|
 |
zanim padły pierwsze słowa przyglądanie się ukradkiem stanowiło coś śmiesznego, ale i w pewien sposób wyjątkowego zarazem. już dawno w moim życiu jakikolwiek gest nie miał znaczenia. I nieogarniamciebejbe
|
|
 |
a w nieśmiałości było coś urokliwego, wszystko takie niewinne, niepozorne, każdy krok wykonany z wielką precyzją, dbałość o szczegóły. mimo, że to groziło kolejny raz destrukcją to posiadało swój urok. I nieogarniamciebejbe
|
|
 |
Wsiadam do tego zatłoczonego autobusu i jakimiś cudem znajduję miejsce, siadam, wpatrzona w brudną szybę próbuję uporządkować myśli, bezskutecznie. Ktoś obok wypowiada Twoje imię, odwracam głowę, tak z przyzwyczajenia, bo przecież Cie tam nie ma. Znowu spoglądam za szybę, mijam nieciekawe jesienne krajobrazy, kilka drzew pozbawionych liści, są smutne. Chcę mi się krzyczeć, płakać, drzeć - milczę. Irytujące głosy ludzi dobiegają mnie zewsząd. Och, tyle dźwięków, błagam o ciszę. Nareszcie wysiadam. Idę przed siebie od niechcenia, tak bez celu, zziębnięte dłonie ogrzewam w kieszeniach, ocieram butami o chodnik potykając się co jakiś czas, tak bardzo nieudolnie. W kącikach oczu znowu zauważalne są łzy. Co się ze mną dzieje? Tak bardzo źle.. I nieogarniamciebejbe
|
|
 |
Zrozumiałam, że on żył inaczej, tak szybko, cieszył się chwilą, wszystko było dla niego tylko krótkim momentem, a wydarzenia oddzielał grubą kreską, kolekcjonował wspomnienia, ale rzadko do nich zaglądał. Był miłym epizodem, bardzo miłym. Chciałam, żeby został na dłużej, chciałam być " panną ważniejszą niż inne ", chciałam mu pokazać, że można inaczej, można stworzyć coś poważniejszego, ale nie dałam rady, bo on był, jest panem " epizodem " i nic tego nie zmieni. Zrozumiałam. I nieogarniamciebejbe
|
|
 |
Nadchodzi znowu zima i pamiętam nas razem. Niedługo minie już rok, rozumiesz? A to ciągnęło się tak długo... Może niepotrzebnie, ale nie żałuję. Miło było czuć. Darzyć kogoś uczuciami. Nie panować nad przyspieszonym biciem serca i dziwnym uściskiem w żołądku. Od dawna już nie czułam niczego podobnego, chociaż w ostatnim czasie wydarzyło się teoretycznie więcej niż przez całe moje życie, ale co z tego skoro nie było uczuć? To nieważne. I nieogarniamciebejbe
|
|
|
|