 |
Nie możemy sobie pozwolić na porażkę, bo porażka to to wielka dziwka z ostrymi szponami. Wspólnie zgwałcimy porażkę.
|
|
 |
ja łapie balans, z kredensu woła Jack Daniels
a cały świat wita mój środkowy palec
|
|
 |
często ci najbliżsi sieją za plecami ferment
|
|
 |
szukam ukojenia w rymach głupot, nie rozkminiam
|
|
 |
wielu woli sie zalać, bo świat jest zbyt straszny,
w poszukiwaniu szczęścia wyruszają na dno flaszki
|
|
 |
samotność i pustka, rzeczywistość szara,
zdeptane sumienie mara, paranoja, marazm
|
|
 |
obudź mnie zanim umre, uczyń bym nie był ślepy,
wygoń te chore myśli i zmień priorytety
|
|
 |
Ile jeszcze razy rzucę telefonem o łóżko, łapiąc oddech z trudnością, zamykając oczy, zaciskając pięści, nim zrozumiesz, że nie możemy tak ze sobą rozmawiać?
|
|
 |
Kim byłaby dziwka bez seksu? Kim byłby narkoman bez prochów? Kim byłaby Barbie bez tapety? Kim byłby dzień bez jasności? Kim byłaby noc bez ciemności? Kim byłaby Babcia bez wnuków? Kim byliby dresiarze bez dresów? Kim byłby ojciec bez dzieci? Kim byłabym bez ciebie? no właśnie, niczym.
|
|
 |
Lubię czytać stare wiadomości od Ciebie. Tak pięknie kłamałeś.
|
|
 |
Dzięki ci za wszystko, chuj z tym że znowu coś nie wyszło.
|
|
|
|