 |
nienawidzę Cię za to, że kiedyś byłeś mój.
|
|
 |
masz niesamowite oczy, uwielbiam ich blask. posiadasz też skórę gładszą niż jedwab. twoje różowe, pełne usta, są słodsze od kokosowej czekolady. idealnie pasuje do nich uśmiech. twój głos działa na mnie kojąco, wygania wszystkie smutki z zakamarków mojej duszy. a zapach, dzięki niemu nie potrafię się skoncentrować. jesteś wszystkim co mam. jak dobrze, że marzenia się spełniają.
|
|
 |
pewnego dnia, w pośpiechu przekroczyłam bramę do szkoły od strony mojego osiedla. klasa egoisty, bo tak nazywałam go najczęściej, miała lekcje, w sali gimnastycznej znajdującej się w pobliżu. po naszym rozstaniu byłam niewyspana, zapłakana i smutna. taka też biegłam do wejścia. potknęłam się. i pewnie przerwróciłabym się gdyby nie silne ramie niezidentyfikowanej mi jeszcze osoby. spojrzałam w górę, ponieważ podejrzewałam, że to ktoś o wiele wyższy i silniejszy. niespodziewanie dostrzegłam, że moim wybawcą jest on. przeprosiłam go szybko i uciekłam. wchodząc do szatni usłyszałam dzwonek komórki, odczytałam wiadomość : ' dzisiaj, o 13:50 koło Ciebie, przecież należy mi się dobra kawa '.i od tej pory uśmiech nie schodził mi z twarzy.
|
|
 |
nie chciał zauważyć jak fatalnie wyglądam i że na jego widok łzy same cisną mi się do oczu.
|
|
 |
znalazł mnie zapłakaną, roztrzepaną, z połamanymi obcasami i rozmazanym makijażem, na krawężniku. prościej mówiąc - mój nowy królewicz się odnalazł.
|
|
 |
współczuję jego rodzicom, chociaż nie darzę ich zbyt wielką sympatią. nie dość, że stworzyli egoistę, to w dodatku on przemienia się w skur.wysyna, jednakże okropnie cieszę się, że tę zmianę oglądam z daleka.
|
|
 |
znał każdą z jej potrzeb. wiedział kiedy powinien całować jej łzy, a kiedy zostawić by płynęły. gdy miała '' te dni '' przynosił jej nutellę, obdarowywał kwiatami i był najdelikatniejszy jak się tylko dało. spełniał jej zachcianki, starał się by była szczęśliwa. może dlatego, teraz tak bardzo, jej go brakuje.
|
|
 |
usiadłam na parapecie okna w środku nocy. było mi zimno, więc odpaliłam leżącego obok papierosa. niestety nie ogrzałam się dymem, więc złapałam bluzę misia - taką z uszkami, puchatą i narzuciłam ją na siebie. po głowie kłębiły mi się różne myśli, bezgłośnie zadawałam sobie setki pytań, między innymi to, dlaczego pozwolił mi odejść. stwierdziłam, że wolał puste blondynki z toną tapety. odpaliłam kolejną fajkę, równocześnie postanawiając w sobie duchu, że przestanę go kochać. gdy spaliłam, zamknęłam okno, położyłam się do łóżka i zasnęłam, pełna satysfakcji. pierwszy raz nie przyśnił mi się koszmar. słowo koszmar równoważy się ze słowem on.
|
|
 |
i od kiedy drugi blondyn z błękitnymi oczami złamał mi serce, zakochiwałam się tylko w szatynach z niebieskimi tęczówkami.
|
|
 |
już nie chcę pamiętać jak pachnie Twoja skóra, ile razy dziennie myjesz zęby i jakich perfum używasz. pragnę zapomnieć nasz pierwszy pocałunek, blask twych niebieskich oczu i smak Twoich ust. życie, które nie jest i nie było moje opanowałam do perfekcji, to błąd, który na całe szczęście da się naprawić.
|
|
|
|