 |
|
wszechobecna zazdrość odbiera czasem oddech.
|
|
 |
|
nie wiesz jak to jest budzić się rano i dziwić samej sobie, że się żyje. żałujesz że żyjesz. w ręce puste opakowanie po tabletkach, dzięki którym miało Cię już tu nie być. i co? i znów musisz się męczyć.
|
|
 |
|
przez pięć minut był jak whisky wstrzyknięte prosto do żyły.
|
|
 |
|
czekam kolejny dzień, z nadzieją, że może w końcu zobaczę Cię z okna, jak idziesz, biegniesz, śmiejesz się, bądź płaczesz, cokolwiek. a ja będę po prostu mógł zejść na dół i mocno Cię przytulić, pocieszyć, albo nie mówić nic, śmiać się razem z Tobą, lub zabrać, gdzieś przed siebie. żebyśmy mogli być sami, w ciszy i spokoju. razem uczylibyśmy się żyć, kochać, śnić, prowadzić się nawzajem we śnie, patrzylibyśmy razem jak świat się zmienia, a to co jest między nami dalej trwa i mimo wszystko się nie kończy. to wszystko jest ciekawym zagadnieniem, trudno jest żyć gdy jesteś tak daleko, ale cieszę się że mam Cię chociaż w taki sposób, niż gdybym miał nie mieć wcale./ kolekcjonerr dla endoftime
|
|
 |
|
nagle wewnątrz coś pęka, do krwi zagryzam wargi, z marnym kawałkiem czegoś ostrego w dłoni, po raz kolejny szarpię skórę, kolejne dogłębne rany, czuję każdy nawet ten najmniejszy ruch żyletki. nie, nie szukam ukojenia w bólu, pragnę go jedynie pobudzić, psychiczne blizny wywołują tortury fizyczne, wiesz.. marne realia codzienności, chociaż oddychasz tak naprawdę od środka jesteś już martwy. / Endoftime.
|
|
 |
|
te dni nadały tlen moim płucom, dziś oboje wiemy, że te dni już nie wrócą, patrzymy wstecz bo tyle za nami, lecz ważne są tylko dni,których nie znamy.
|
|
 |
|
wkręty, procenty, stan obojętny. życiodajne sentymenty.
|
|
 |
|
dzisiaj niewiedza to naprawdę piękny stan.
|
|
 |
|
świat idealny bez wad ziomuś
|
|
 |
|
podetnij sobie żyły, przecież żyć nie warto, to kwestia chwili, widzisz w tym lekarstwo? tu wszystko dzieje się raz to czego mamy się bać? zapachem śmierci ciągle drażni nas miasto.
|
|
 |
|
obok Ty i hip hop, ja już dzisiaj i tutaj mam wszystko.
|
|
|
|