 |
Nocą wszystko czuje się bardziej.
|
|
 |
Może czas odpuścić i poczekać na to szczęście, które podobno kiedyś nadejdzie.?
|
|
 |
Ja nie chcę już tęsknić za tym, czego nie mam..
|
|
 |
Przyznaj, że gdy słuchasz muzyki, to właśnie Jego masz przed oczami.
|
|
 |
ale ten czas zap*erdala...
|
|
 |
Łatwiej się nie interesować. Łatwiej pogadać o mało istotnych sprawach. Każde pytanie może sprowadzić nas na niechcianą ścieżkę. Sam udajesz, że wszystko jest w porządku. Myślisz, że jak już mnie zdobyłeś , to teraz możesz traktować nijak. Łatwiej o nic nie pytać. Bo po co wnikać w to czy poradziłam już sobie z Twoim odejściem czy ciągle jeszcze płaczę. Po co masz wiedzieć jak się czuję - to tylko może spowodować wyrzuty sumienia, a tego właśnie unikasz. Nawet nie potrafisz się pożegnać... bardziej spodziewałam się , że to ja coś zrobię nie tak, że Cię skrzywdzę, ale tak szybko to urwałeś , że nawet nie miałam kiedy. Szkoda tylko , że wcześniej uwierzyłam, że jesteś ideałem . Rozczarowanie dużo mnie kosztowało.
|
|
 |
wieczorami wystarcza mi zazwyczaj ciepła herbata, któraś z książek wyciągnięta z półki, ulubiony koc w przedziwne wzory. tylko teraz jest jakoś inaczej, bo w sumie to tęsknię.
|
|
 |
chodź, proszę. zaciśnij na moich rozdygotanych dłoniach, swoje, weź mnie bez słowa w ramiona i kołysz, póki nie zamknę wystraszonych oczu, zaszklonych łzami. szepcz coś, chociażby o tym, co jadłeś wczoraj na śniadanie czy o ślubie dalekiej ciotki. bądź.
|
|
 |
wybaczanie? tylko dla Twojej świadomości, tylko po to byś czuła się bezpieczna i otwierała się przede mną do tego stopnia, bym mogła spieprzyć Ci wszystko w odwecie.
|
|
 |
gubię te typowo ludzie odruchy. patrzę na łzy, na żal, na rozczarowanie u innych, a zamiast uderzającego we mnie sumienia, bo w sumie to wiem, że "ja spieprzyłam", "ja zawaliłam sprawę", "ojej, moja wina", czuję jak śmiech podchodzi mi do gardła.
|
|
 |
poradzę sobie. obejdzie się bez przepłakanych nocy, wcinania słodyczy, zatapianiu się w książkach, co za tym idzie - historii innych, by na moment zostawić swoją. następnego dnia rutynowo założę jeansy i za dużą bluzę, niezdarnie zwiążę włosy i jak wcześniej, będę katować resztę swoim entuzjazmem. wiesz to wszystko. wiesz, że się nie poddaję, nie rozumiem tych złych nastrojów i gorszych dni, tak mi obcych. wiesz, że dam radę - równie dobrze jak to, iż ja po prostu nie chcę bez Ciebie być. jeszcze nie, nie teraz.
|
|
 |
- skończ, dobra? - mruknęłam maskując zażenowanie uśmiechem. przeszedł z pozycji leżącej do siedzącej i położył dłonie na moich kolanach. - ej, mówię serio. w gruncie rzeczy to wariactwo. no wiesz, na przykład kwestia tego, iż w Twoim chrapaniu odnajduję esencję słodkości, a na punkcie Twojego nieogaru z włosów o poranku, wręcz szaleję. albo teraz chociażby... - zadziorny uśmiech rozświetlił Mu twarz, kiedy uniosłam pytająco brwi, spodziewając się kolejnej dawki chorych wizji. nie złapałam oddechu, podczas gdy On zdążył już pociągnąć moje dłonie, wygodnie się ułożyć i ściągnąć mnie na siebie. ciepło Jego ciała przenikało w każdy centymetr mojego. - jeszcze tego nie ogarniam, ale pierwsze efekty konkretne. jak tam pisało? miłość? poproszę o przedłużenie recepty. nawiasem miało być trzy razy dziennie. jeśli tak dalej pójdzie, to przedawkujemy... - boże, skończ - urwałam, definitywnie zamykając Mu usta pocałunkiem.
|
|
|
|