  | 
                        
                            
                            
                                
                                    
                                                                            | 
                                         sunął dłonią po moich włosach, podczas kiedy opierałam głowę na Jego nogach rozwalona na trawniku w parku. przymykałam powieki unikając rażącego blasku letniego słońca. - boisz się? - zapytał szeptem hamując na chwilę swoje ruchy. - o co pytasz? - zagadnęłam nie zmieniając pozycji. - ogólnie, o wszystko. - odpowiedział ponawiając zabawę moimi lokami. - to głupie... boję się Ciebie. boję się tego, co do Ciebie czuję, i tego, co Ty czujesz do mnie. boję się każdego oddechu, który dopełnia treść nocy, gdy leżymy wpatrując się w blask gwiazd. boję się każdego pocałunku, kiedy Twoje wargi łączą się z moimi. boję się tego ciepła, przyspieszonego bicia serca. boję się tego, jak błyszczą Ci źrenice, kiedy mnie widzisz, i jak kąciki moich ust mimowolnie unoszą się w górę, gdy mnie obejmujesz. - podniosłam się napotykając Jego zdezorientowane spojrzenie. - nie rozumiesz? boję się, że kiedyś to wszystko stracę. 
                                                                     | 
                             
                         
                    
                    
                 | 
             
         
        
        
     
    
 
    
    
             
 
                    
            
            
                
                    
                          | 
                        
                            
                            
                                
                                    
                                                                            | 
                                         - czekaj, pobrudziłeś się. - rzuciłam stając na palcach i ścierając Mu pozostałości czekoladowego loda z kącika ust. choć sekundę później skończyłam już czynność i przylgnęłam trampkami do ziemi wciąż trzymałam dłoń przy Jego policzku. - już okay? - zagadnął wpatrując się w moje źrenice z równie wielką dociekliwością, jak ja w Jego. skinęłam głową. wziął głęboki oddech posyłając mi lekki uśmiech. - pobrudziłaś się. - szepnął po czym nachylił się i musnął moje wargi. - hm, już okay? - powtórzyłam starając się zachować normalny ton. - w sumie, niekoniecznie. nie chce zejść. - mruknął rozchylając językiem moja usta jednocześnie przypisując tej chwili dreszcze na karku, miano najcudowniejszej i świadomość, że spełnia się moje największe marzenie. 
                                                                     | 
                             
                         
                    
                    
                 | 
             
         
        
        
     
    
 
 
                    
            
            
                
                    
                          | 
                        
                            
                            
                                
                                    
                                                                            | 
                                         nawet patrzenie w lustro sprawia ból - wspomnienie Jego tęczówek, które niczym przerysowane miały ten sam wygląd, co moje. te same iskierki, odcień, to samo uczucie. 
                                                                     | 
                             
                         
                    
                    
                 | 
             
         
        
        
     
    
 
 
                    
            
            
                
                    
                          | 
                        
                            
                            
                                
                                    
                                                                            | 
                                         wyłapywanie przyspieszeń Jego serca, wsłuchiwanie się w te niemożliwie chaotyczne arytmie tuż po kłótniach, wyszukiwanie charakterystycznego rytmu i uśmiech, kiedy na moje wyuzdane szepty zaczynało bić szybciej - dziś zastanawiam się czy jeszcze kiedykolwiek to usłyszę, czy te dźwięki istnieją gdzieś pośród głuchej melodii życia. 
                                                                     | 
                             
                         
                    
                    
                 | 
             
         
        
        
     
    
 
 
                    
            
            
                
                    
                          | 
                        
                            
                            
                                
                                    
                                                                            | 
                                         - uśmiechnij się. - polecił muskając opuszką palca mój policzek. zagryzłam dolną wargę spuszczając wzrok. nie chciałam, żeby patrzył, nie tak wnikliwie obserwując każdą łzę napływającą do moich oczu. - nie wiedziałam gdzie jesteś. - wymamrotałam cicho zaciskając dłoń na Jego nadgarstku. - nie wiedziałam co się z Tobą dzieje, jak sobie radzisz i czy a nuż mnie nie potrzebujesz. czy wciąż palisz, czy grzejesz jak dawniej. nie wiedziałam nic... a wiłam się z bólu, co noc. niewiedza boli najbardziej... - skierowałam wolną rękę do tylnej kieszeni Jego jeansów i po kształtach rozpoznałam paczkę fajek. - wciąż palisz. - szepnęłam przełykając ślinę, żeby chwilę później znów spojrzeć w Jego źrenice. - i wciąż masz tamto spojrzenie. puste. - dodałam, i nie chcąc przedłużać tej chwili ukryłam twarz w Jego bluzie wtykając nos w zagłębienie obojczyka. - słyszę, jak bije Ci serce. przynajmniej wiem, że żyjesz. - mocniej zabiło Mu serce. 
                                                                     | 
                             
                         
                    
                    
                 | 
             
         
        
        
     
    
 
 
                    
            
            
                
                    
                          | 
                        
                            
                            
                                
                                    
                                                                            | 
                                         -a jak nazywa się stan, gdy nawet słoik nutelli nie cieszy? -dieta  /moje, stare. 
                                                                     | 
                             
                         
                    
                    
                 | 
             
         
        
        
     
    
 
 
                    
            
            
                
                    
                          | 
                        
                            
                            
                                
                                    
                                                                            | 
                                         co mi po Tobie, skoro nie jesteś już tym, którego kiedyś kochałam? 
                                                                     | 
                             
                         
                    
                    
                 | 
             
         
        
        
     
    
 
 
                    
            
            
                
                    
                          | 
                        
                            
                            
                                
                                    
                                                                            | 
                                         szczerze mówiąc to czasami mam ochotę się po prostu najebać. 
                                                                     | 
                             
                         
                    
                    
                 | 
             
         
        
        
     
    
 
 
                    
            
            
                
                    
                          | 
                        
                            
                            
                                
                                    
                                                                            | 
                                         niby nic, a i tak na siebie zerkamy. 
                                                                     | 
                             
                         
                    
                    
                 | 
             
         
        
        
     
    
 
 
                    
 
                    
            
            
                
                    
                          | 
                        
                            
                            
                                
                                    
                                                                            | 
                                         uważam, że w życiu tak samo jak w tramwaju, obowiązuję jedna zasada: NIGDY NIE USTĘPUJ MIEJSCA SILNIEJSZYM OD CIEBIE. / 'mężczyzna z kodem kreskowym' autorstwa J. Oparek. ♥ 
                                                                     | 
                             
                         
                    
                    
                 | 
             
         
        
        
     
    
 
 
                    
            
            
                
                    
                          | 
                        
                            
                            
                                
                                    
                                                                            | 
                                         zarzekasz się, że nie wierzysz w cuda a na widok spadającej gwiazdy wypowiadasz najskrytrze marzenie z ogromną wiarą w to, że się spełni. mówisz, że nie jesteś przesądny a widząc czarnego kota przebiegającego Ci przez drogę,w duchu podświadomie przeklinasz go. ogłaszasz, że nie wierzysz w Boga, a gdy jest źle mimowolnie prosisz Go o pomoc. mówisz, że nie liczysz czasu a śpieszysz się na spotkanie. twierdzisz, że nic do mnie nie czujesz, ale nie potrafisz wykreślić mnie z życiorysu, z teraźniejszości. / nervella. 
                                                                     | 
                             
                         
                    
                    
                 | 
             
         
        
        
     
    
 
 
    
                                                 
                                             
                                                                                     
                                     
                              | 
                            
                                                            
                                    
                                 |