| 
                                                                            
                                                                                            
                                                
                                                
                                                                                                                            
                                            
                                        
                                        
                                                                                        
                                                
                                                    
                    
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | Chmury zrzucają swoje brzemię, ulice nieme są znów widzę Ciebie to wspomnienie wraca nie wiem skąd. |  |  
             
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | Ponownie toniesz, idziesz na dno, to koniec,
przez cały czas milczysz, nazwę to monologiem. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | I znów rozczarowanie szlochem dusisz ból naraz. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | Po ciemku sam w chacie,
ręce się trzęsą, dreszcze gorączka,
w oczach znów rozpacz, ratować nie można... |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | Dziś samotny, stoję przed tobą ciągle jeszcze żyje, wierzę i jestem. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | I nikt nie wie kim jestem, dokąd idę, czy jeszcze. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | Zbyt wiele złego nie chcę być twym kolegą,
proszę cię, kurwa, błagam nie rób mi tego! |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | Tętno zbyt szybkie, wysycham, płonę
jak gąbka chłonę, choć nie chce, bo cierpię,
boli mnie serce, łeb pęka, weź mnie. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | A do ciebie skarbie jedno, gdybym mógł cię przekonać. Może gdybym cofnął czas, zechciałaś byś mnie pokochać. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | Nie liczyłem na cuda, czy wierzyłem ze się uda. Śmiałem się z filmów, w których ludziom się odmieniał
parszywy los, z dnia na dzień, bo w realu, dzień w dzień widziałem co innego, wiem, że wiesz o co mi biega... |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | I były takie dni, że na nic nie było sił, że człowiek był bezsilny i w tej bezsilności gnił. |  |  |  |