 |
siedzę w kącie i milczę. zostaw mnie. nie narzekam. tylko niebo mi się sypie.
|
|
 |
kolejny raz z rzędu, wypijając w sylwestra kieliszek szampana, obiecasz sobie, iż w tym roku wszystko naprawisz, poukładasz, posklejasz serce i zabezpieczysz je do tego stopnia, że nikt go nie naruszy. zanim się obejrzysz znów będzie ten ostatni dzień grudnia, padający śnieg, petardy na niebie i poczucie tego, jak wciąż zakurzona, pokaleczona, gdzieniegdzie niezdarnie poszywana marną, białą nitką, jest Twoja dusza.
|
|
 |
zabierz mi udręczające sumienie, rozdzierający ból głowy, zmieszane uczucia. gubię się.
|
|
 |
uwielbiam te momenty, kiedy kumpela spycha mnie z ławki, czego efektem jest jebnięcie się głową o kawałek metalu siedzenia obok i spierdolenie się wprost w błoto. kolejno moje zamroczenie, chwilowy brak kontaktu z rzeczywistością i znajomi, którzy nachylają się nade mną z bezcennym "ej, kurwa, żyjesz?!" i wypełniającym źrenice przerażeniem.
|
|
 |
moje wejście do domu z całymi mokrymi kozakami, deszczem cieknącym z włosów, całą kurtką i spodniami w błocie, nogami plączącymi się ze sobą, spuchniętym barkiem oraz natychmiastowa odpowiedź na pytanie, gdzie właściwie byłam: - na pasterce przecież!
|
|
 |
kochani moi, powodzenia w otwieraniu prezentów ode mnie [czyt. przerywaniu pozaginanego w milion stron papieru oraz odklejaniu chuj-wie-ilu warstw taśmy klejącej].
|
|
 |
Mordeczki, z okazji świąt - szczęścia nade wszystko ode mnie. By życie, możliwie jak najczęściej, podążało Wam z górki, a nie pod górkę. Byście gdzieś odnaleźli to, co jest w życiu najważniejsze: przyjaźń, miłość, i by owe wartości uczepiły się Was już na zawsze. Tak na dziś, to ciepła rodzinnego, które jest buduje każdą wigilię. Nie pozjadajcie tam za dużo ości, koniecznie ogarnijcie Kevina, niech Wam z przejedzenia brzuszki nie pękną i wygrzebcie spod choinki wymarzone prezenty. Merry christmas, życzy definicjamiloscii :*
|
|
 |
chętnie spełniłabym Twoje gwiazdkowe życzenie. z uśmiechem na ustach dałabym Ci moje serce, zawinięte w papier i obwiązane wstążką. nic by mnie nie powstrzymywało, gdyby nie fakt, że moja lewa komora już dawno się posypała, prawy przedsionek się przeziębił, a dwie pozostałe części trzymają się ostatkami sił, zakurzone i pokaleczone.
|
|
 |
|
i mimo wszystko. ciepło i radość, które stwarza moja ulubiona książka nie zastąpi tych 36,6 stopni czyjegoś ciała. ramiona w postaci ulubionych wersów nie przytulą tak mocno i przyjemnie. nawet najsmaczniejsze ciasto na całej ulicy nie zastąpi najwspanialszego głosu na świecie. tak po prostu kawa, koc i książka. w tyle świecąca gdzieś choinka i zapach pierników nie zastąpi mi jego. nie da rady. przegra. /happylove
|
|
 |
wypadałoby wyciągnąć z szafy ozdobny papier i zapakować prezenty. dobrze byłoby roztopić również czekoladę na polewę do ciasta, co za tym idzie ostatecznie je dokończyć. wskazane jest włączenie w tej chwili jakieś kolędy, lub czegokolwiek ze świątecznym klimatem. tylko, cholera, nawet oddychać mi się nie chce.
|
|
 |
wpadł do mnie któregoś wieczoru. bez pukania wszedł do mieszkania, po czym skierował się wprost do mojego pokoju. rozwalił się na łóżku, ówcześnie stawiając na szafce nocnej butelkę wina. nie reagował w żadnym stopniu na moje pytające spojrzenia. dopiero, kiedy złapałam Go za podbródek, przyciągnął mnie do siebie i nachalnie pocałował. - cześć, przyszedłem zdobyć Twoje serce. - mruknął łapiąc oddech.
|
|
 |
śnieg nie padał nawet przez kilka minut, choinka nie dość, że jest nieubrana, to nawet nie została wstawiona do salonu, zamiast kolęd w głośnikach Pih, zero ambicji do spakowania prezentów, jeszcze mniej do otwierania ich jutrzejszego wieczoru.
|
|
|
|