 |
znów najebana łudzę się, że jestem szczęśliwa
|
|
 |
każdy kieliszek to znieczulenia zastrzyk
|
|
 |
choć nie robie tego często , teraz modle sie o cud
|
|
 |
Miliardy istnień, każde ścieżkę swą ma
Choć wszyscy idą razem, to każdy idzie sam
|
|
 |
najgorsze uczucie kiedy płaczesz i śmiejesz sie jednocześnie bo nie wiesz po co znowu sie zakochałaś a teraz cierpisz.
|
|
 |
po cholerę w to brnęłam?!
|
|
 |
fajnie że tak 7 miesięcy znajomości i trzy tygodnie związku tak po prostu zakończyłeś
|
|
 |
do okoła mnie kręcą się czarne cienie przyjaciół którzy już dawno odeszli słysząc przerażliwy krzyk za każdym razem gdy zamykałam się w ciemnym miejscu podczas problemów. szkło pęka i nagle zatrzymuje się czas, to chwila na przemyślenie co ja tak w ogóle robię, szybkie przemycie twarzy zimną woda nic więcej nie pozostaje ale bez walki się nie poddaje.
|
|
 |
niektóre wydarzenia sprawiają, że tracę wiarę w siebie, na czole pojawia się niedobór magnezu, policzki przestają być rumiane, najlepsza piosenka wieje kiczem, zamykam się wtedy najczęściej w łazience, odkręcam wodę i tępo patrzę w zalatujący chlorem wir, pralka przypomina trochę moją głowę, moje dwa tysiące durnych pomysłów, dwa tysiące chwil smutku, dwa tysiące banalnych gestów czułości, które tak dobrze pamiętam, cieżko przyznać że najcęniejszej rzeczy jaką sie miało pozwoliło się odejść, wtedy nienawiść zrzeża wszystko..
|
|
 |
siedzieli w kawiarni. Ona zamówiła waniliowe lody. On, nie odrywając wzroku od Jej spojrzenia, poprosił o podanie ich w jednej porcji i posypanie dużą ilością miłości.
|
|
 |
chyba chcę wyznań, ciepła, przedłużonych całusów, pogryzionych warg. chyba mam dość pustych wieczorów, przypadkowych wyznań i pocałunków. wystarczy mi już tej niezależności, bo chcę odpocząć. stracić kontrolę nad swoim życiem, przestać uważać, zapomnieć o odpowiedzialności. na trochę się zatracić - na tą zimę, może do wiosny, ewentualnie na rok, dwa, na zawsze. znów zatrudnić serce na pełen etat, dla Niego.
|
|
 |
- uparta, dumna, honorowa, często wścibska i bezustannie narzekająca. - wymienił po pytaniu o to, jakie cechy lubi we mnie najbardziej. zrobiłam wielkie oczy, omal co nie nalewając wody obok szklanki, a nie do jej środka. westchnął wstając od stołu. zabierając dwa kubki, z krótkim 'chodź' ruszył do mojego pokoju. - kocham te cechy, bo inni ich nie znoszą. kocham je, bo Cię charakteryzują, a faceci zapoznając się z nimi, dają sobie spokój. prawie byłem jednym z nich, gdybym nie wyszedł wtedy po pierwszej kłótni. gdybym wkurwiony nie spalił szluga i nie uświadomił sobie pewnej kwestii. tamtego dnia serce krzyczało do mnie przeraźliwie. cholerne 'nie spierdol, bo to skarb!'. teraz wiem, że pod tymi cechami kryje się brylant, Twoja dusza. wiesz, co mnie w tym jara najbardziej? - mruknął zaczepnie, na co posłałam Mu uważniejsze spojrzenie. pocałował mnie lekko w usta, a nie oddalając się, szepnął: - jesteś moja, w końcu.
|
|
|
|