gdy naszedł wieczór, wzięła koc, do torebki spakowała paczkę fajek, 2 piwa, słuchawki i wyszła. poszła na pociąg, by pojechać w ukochane jej miejsce. gdy dojechała poszła na łąke, niebo było czyste tej nocy. rozłożyła koc, wyciągneła fajki, włączyła muzyke i spoglądała w niebo. - piękne niebo mamy dzisiaj, uwielbiam patrzeć w gwiazdy. szkoda tylko że sama. - nie sama. ja tu jestem.-znała ten głos, bardzo dobrze znała. odwróciła się - skąd tu się wziąłeś ?! - powiedzialaś kiedyś że, przyjdziesz w to miejsce gdy coś nam nie wyjdzie, więc pomyślałem, że to będzie dobra okazja żeby Cię w końcu złapać. - nie wiem po co przyszedłeś, sam to skończyłeś, nawet nie wiesz jak cierpie, jak mi źle, nadal mi źle. tak nawet teraz jest mi źle! - wykrzyczała dziewczyna. - a ja ? wiesz jak bardzo żałowałem tego ? nie było sekundy żebym nie żałował. - to dlaczego milczałeś? - miałem do siebie obrzydzenie, było mi wstyd się odezwać. po prostu idiota ze mnie. Prosze Cię tylko o jedno. Bądź nada
|