 |
|
Ktoś dzisiaj powiedział, że wyglądam, jakbym miała anemię. Blada, zimna, słaba...A ja po prostu byłam niewyspana, zapłakana i bezsilna... To nie były oznaki choroby. Ta tęsknota tak na mnie wpłynęła.
|
|
 |
|
Nie oczekiwał niczego. I właśnie dlatego chciała dać mu wszystko.
|
|
 |
|
Zwykły, przystojny, wysoki chłopak. Zielone oczy, krótkie brązowe włosy nic niezwykłego, po za tym że to miłość mojego życia.
|
|
 |
|
lubię, gdy patrzysz na mnie tak,jakby żadna inna nie istniała.
|
|
 |
|
Chciałam mu udowodnić, że potrafię sobie dać radę bez niego, a wtedy on postanowił mi pokazać, że jest mu całkiem dobrze beze mnie. I tak się nawzajem zabijaliśmy tym naszym pozornym szczęściem.
|
|
 |
|
Było w nim coś niesamowitego. Coś co pragnęła odkryć, co nie dawało jej spać. Był w każdej sekundzie, minucie i godzinie. Był zagadką na resztę życia.
|
|
 |
|
Czasem jest po prostu źle. I tyle bym Ci chciała wtedy powiedzieć, tak mocno przytulić, ukoić w Tobie mój strach którego przecież we mnie za dużo jak na przeciętnego człowieka.
|
|
 |
|
Spotkałam Cię na korytarzu. stałeś oparty o parapet jednocześnie rozmawiając z kolegami. Zatrzymałam się na chwile i zerknęłam w twoją stronę. Spojrzałeś na mnie a po chwili ruszyłeś w moim kierunku. Serce zabiło mi mocniej, tak bardzo pragnęłam twojej obecności, jednocześnie byłam na Ciebie zła, że znów to robisz.. Zatrzymałeś się tuż przede mną i spojrzałeś mi w oczy. - Ej mała, co jest? - uśmiechnąłeś się i pogładziłeś mnie po policzku. Jedyne na co w tej chwili miałam ochotę to przytulić cię i błagać, żebyś wrócił. - Kocham cię - wyszeptałam. Przyłożyłeś palec do moich ust a po chwili złożyłeś na nich krótki pocałunek. - Wiesz dobrze, że to co było między nami jest już skończone. Na zawsze. - na twojej twarzy ponownie zagościł uśmiech, Odwróciłeś się i wróciłeś do kolegów. - Nienawidzę Cię! - krzyknęłam nie zważając na obserwujących nas ludzi. - Nienawidzę! - wyszeptałam ze łzami w oczach.
|
|
 |
|
A teraz leżąć na łóżku i wpatrując się w sufit, zastanawiam się, dlaczego zachowuje się jak rozpieszczony dzieciak, który ma wszystko, a jednak ciągle czegoś mu brakuje.
|
|
 |
|
I to już rutyna. Od kiedy pamiętam, noc w noc kradniesz mi sny
|
|
 |
|
I stała tak wypalona od środka, i mokra od deszczu na zewnątrz.
|
|
 |
|
codziennie przed snem czuć jego uśmiech na swoich ustach, dłonie na biodrach i ten cudowny zapach perfum powoli roznoszący się po pokoju, a nad ranem czuć oddech na szyi i lekkie uderzenia serc.
|
|
|
|