 |
W śmiechu jest klucz, którym jesteśmy w stanie rozszyfrować całego człowieka .
|
|
 |
Coraz mniej osób zasługuje by nazywać ich przyjaciółmi. Ci, którzy zostali są warci miliony.
|
|
 |
Prawda jest taka, że większości ludzi potrzebny jesteś tylko wtedy kiedy mają problem, potem możesz zniknąć.
|
|
 |
Po co tak nieprzerwanie dążymy do ideału? Przecież on nie istnieje. Łatwiej zaakceptować siebie i otaczać się ludźmi, którzy będą nas kochać takimi jacy jesteśmy.
|
|
 |
Strach przed utratą kogoś bliskiego czasami wypełnia nas po brzegi, ale.. Może zamiast bać się, że go stracimy lepiej po prostu cieszyć się, że się tą osobę ma i dawać jej to szczęście, a jej nie stracimy.
|
|
 |
Bo widzisz jak to jest? Odchodzimy chociaż chcemy zostać. Uśmiechamy się, równocześnie cierpiąc. Nie rozmawiamy, ale nie zapomnimy.
|
|
 |
Dobrze jest wiedzieć, że ktoś mnie potrzebuje, czuć tą bliskość i zaufanie do osoby, którą kocham ponad wszystko .
|
|
 |
na pytanie o znaki szczególne mówię o bliźnie na ramieniu lewej ręki. chcę kontynuować, lecz kręcąc głową uciszają mnie. o tych na sercu nie chcą słyszeć.
|
|
 |
Ludzie myślą że mnie znają a tak naprawę niewielu z nich wie jaki jest chociażby mój ulubiony kolor.
|
|
 |
Nie chcę się zmieniać. Chcę, aby pozostał we mnie ten urok dziecka, ta magia doceniania chwili, ten zachwyt nad światem, ta ufność, wiara w miłość. Nie chcę dorosnąć i zdjąć różowych okularów. Nie chcę być rozsądna, poprawna, robić tego, co powinnam. Jednak najbardziej pragnę pozostać sobą roztrzepaną, roześmianą, zakręconą...
|
|
 |
pierwsze promienie słońca przebijają się przez zasłonięte żaluzje, lekko otwieram powieki i widzę Ciebie. jak zawsze uśmiechnięty, z przyzwyczajenia obie dłonie trzymając w kieszeniach, kroczy w moim kierunku. po chwili, ostrożnie wyciągając swoją dłoń, nadal nie czuję uścisku. znów delikatnie dłońmi przecieram oczy, widzę jak nadal unosi kąciki swoich ust, jak na nowo z zafascynowaniem mi się przygląda. podchodzę bliżej, chcąc jak dawniej wtulić się w Jego bluzę. w przeciągu chwili, kilku sekund, znika, rozpływa się jakby w powietrzu a do mnie dociera, że znów, po raz kolejny, był jedynie wytworem mojej marnej, i czasem zbyt wybujałej wyobraźni. / endoftime.
|
|
 |
znów do domu wracam jedynie na noc, pięściami uderzając o ścianę, ze spokojem patrzę na ślady krwi. na dłoniach zauważasz solidne rany, kolejne szwy, lecz nie miej do mnie pretensji, że w twoich oczach na nowo dobijam dna, to pierdolony nawyk, bo kiedy wciągam, życie odczuwam jakby dwa razy lepiej. / endoftime & Berger.
|
|
|
|