 |
Bywa, że przyjaciel, pozornie nawet najlepszy, za plecami bez skrupułów wbija Ci nóż w plecy.
|
|
 |
Miej zaufanie do tych, którzy życie by oddali za Ciebie.
|
|
 |
Podobno w moich oczach widać piekło.
|
|
 |
Chce lecieć jak na skrzydłach wolności nad ziemią
Chce lecieć nad światem życie zostawić pode mną
Swój strach, łzy troski by promień światła ogrzał
Serce, które zwątpiło w istnienie dobra
Ulecieć ponad wszystko prosto w objęcia aniołów
Lub spłonąć na popiół w jego litości ogniu
Odzyskać wiare straconą, odzyskać radość
By móc w spokoju odejść, spokojnie na zawsze zasnąć
|
|
 |
Jeśli zapragniesz znowu ucieć zawołaj mnie a będe
Ruszymy gdzieś choć sam nie wiem dokąd jeszcze...
|
|
 |
Chociaż na chwilę pomóż mi iść, nie będzie lekko
Tą drogą cierni może ku krawędzi, chodź ze mną
Do obiecanej ziemi wierzę, że ten marsz coś zmieni
Idź, idź...i nawet pod wiatr idź ze mną
By w przyszłość bezczelnie patrzeć
Wyciągnąć środkowe palce chodź ze mną
Choć nic nie mogę Ci obiecać
|
|
 |
Mówisz mi, że chlanie i ćpanie gubi ludzi. Najbardziej hajs ich gubi, ale tylko tych głupich, tych podatnych, bez zasad, ideałów. Biegną świńskim truchtem do koryta pełnego dolarów.
|
|
 |
chodź ze mną, chociaż zupełnie nie wiem dokąd
Chodź ze mną, by sens nadać życia krokom
Ze mną ku słońcu, może gdzieś nad przepaść ze mną
Po szczęście albo po szaleństwo w ciemność ze mną
|
|
 |
zero starań by zacząć wszystko na nowo, by odbudować to co zburzone. złączyć dwa końce nitki, choć tak nieidealnie, to połączyć je w całość, i znów starać się, o każde z uderzeń serca drugiej osoby, znów kochać. / endoftime.
|
|
 |
Daje se z nią spokój, zmarnowanych lat pięć.
|
|
|
|