 |
Czasami mam takie myśli, że chciałabym, abyś powiedział, że wszystko już skończone. Głupie myśli.
|
|
 |
|
Siedzę tu sama - samotna i zła - wypijając resztki gorzkiej herbaty z cytryną. Nie piwa, nie wina. Jakby napój bezalkoholowy miał być znakiem trzeźwości, przyjmowania bólu i ostrych faktów ze zdwojoną siłą.
|
|
 |
już nie mam siły z tym walczyć, nie chce mi się uciekać.
|
|
 |
Kiedy rozmawiam z Tobą, boję się już cokolwiek powiedzieć, bo wiem, że jedno słowo może zburzyć wszystko to, co razem tyle budowaliśmy.
|
|
 |
To nie stało się nagle. Wszystko było tworzone powoli, tak powoli, że nawet nie zwróciłam uwagi na to, w którym momencie zdążyłeś zawrócić mi w głowie.
|
|
 |
Nikt nie patrzy na mnie tak, jak Ty ♥
|
|
 |
hu kers reguły? I love you !!! ♥
|
|
 |
Znów się zaczyna huśtawka nastrojów.
|
|
 |
Często zabijam w sobie uczucie. Pozbywam się go, lecz ono zawsze wraca.
|
|
 |
z nim wszystko jest inne. chleb pieczony w piekarniku z ketchupem smakuje jak ambrozja, a kolejne wagary w tym miesiącu nie są niczym złym. co dziesięć minut odpalamy kolejnego szluga i śmiejemy się z głupot. oglądamy filmy, a ja zasypiam na jego kolanach. przez sen czuję jak głaszcze moje włosy i wyobrażam sobie, że spogląda na mnie z uśmiechem na ustach. zdaję sobie sprawę, iż robię coś nienormalnego, ale dla tych chwil mogłabym oddać wszystko. jego spojrzenie, jego głos, jego dotyk, gdy niby przypadkowo muska moją dłoń motywuje mnie do dalszej walki. do wojny o jego serce.
|
|
 |
byliśmy jednością. gdy ja zaczynałam zdanie, on potrafił je dokończyć. czytał w moich myślach. zawsze wiedział kiedy jestem smutna, w takich chwilach przytulał mnie z całej siły aż brakowało mi tchu. wytrzymywał mój obłęd. tolerował każdą wadę, kochał wszystkie zalety. był dla mnie największym wsparciem. zostawił swój cały dotychczasowy świat by nasz związek trwał. razem jaraliśmy szlugi. razem zataczaliśmy się, upojeni alkoholem i miłością. nagle pokochał mary, a ja poszłam w odstawkę. bujałam się z kąta w kąt. padałam przed nim na twarz. błagałam by wrócił. obiecywał zmianę, a ja wierzyłam mu bezgranicznie. ufałam mu po zdradzie, policzku i wyzwiskach. miałam nadzieję, która okazała się złudna. odszedł.
|
|
 |
dzwonię do Ciebie już dwudziesty piąty raz. nie odbierasz. znowu czuję się wydymana przez życie. przecież obiecywałeś, że będzie inaczej. miałeś się zmienić. gdzie jesteś? co teraz robisz? pewnie jarasz blanty z chłopakami. wpatrujesz się w jeden punkt, śmiejąc się z ich głupoty i nawet nie interesuje Cię to, że się zamartwiam. odpalam papierosa i włączam muzykę. jestem w innym świecie. łzy mimowolnie kapią po moich policzkach i rozmazują misterny makijaż. tak bardzo potrzebuję Twojej obecności. już wariuję. eksploduję. negatywne emocje rozrywają mi duszę. wracaj.
|
|
|
|