|
Zjadam się.
Zabijam się.
Zmartwychwstaję.
|
|
|
Oni o niczym nie wiedzą, nie domyślają się, co noszę w sobie, jekie śmierci, zagłady, poniewierniki, samotności, pragnienia.
|
|
|
Tak już ma być zawsze: poranek, gdy nie chce się wstawać, zmierzch, kiedy nie chce się jeszcze umierać, wieczór pełen obaw, niekończące się noce udręk. Już płakać nie potrafię, chyba nie potrafię. A kochać? Gdzie podziało się moje uczucie miłości? Boże, co ja z sobą zrobiłam.
|
|
|
Taki już jest człowiek, że nie chce pewnych rzeczy pojąć, kiedy trzeba.
|
|
|
W te cudowne noce rozbudzają się wieczne tęsknoty za miłością. Lękam się bliskości. Jestem jeszcze zagubionym dzieckiem.
|
|
|
W tym cholernym życiu potrzebna jest miłość. Bez niej jest wieczna pustka, która dusi, zabija, męczy. I wtedy nie możemy być sobą. Jest się dla siebie zupełnie obcym. Tak zupełnie i bez reszty obcym dla samego siebie.
|
|
|
Życie jest nam dane. Mamy żyć dla samego życia. Dla cierpienia. śmierć ma zakończyć nasze cierpienie, więc dlaczego tak się jej boimy? Jesteśmy niczym, a ciągle wmawiamy sobie, że jesteśmy kimś.
|
|
|
chcę mieć z Tobą jak najwięcej wspomnień.
|
|
|
tracić z Tobą oddech, resztki moralności i samokontrolę.
|
|
|
Jestem zazdrosna o ten papieros, który dotyka Twoich ust.
|
|
|
mam nadzieję, że nie widać w moich oczach serduszek, gdy na ciebie patrzę.
|
|
|
mimo wszystko prawdziwy facet, dziewczyny nigdy nie nazwie dziwką.
|
|
|
|