 |
Pierwszy raz pokochałem kogoś naprawdę - i tak bardzo nie w porę, bardzo niepotrzebnie
|
|
 |
byłam głupia i nie mam nastroju, bo dziś siedzę sama w tym pustym pokoju
|
|
 |
być może miałaś wyjść, ale znowu nie zadzwonił i być może chciałaś z nim, ale znowu Cię zawodzi i być może sama z tym jesteś i znowu patrzysz w sufit i być sama z tym nie chcesz, a może tak być musi? dałaś wiele mu, nie chciałaś w zamian nic, zabrał wiele chuj, ale nie chciał dawać nic
|
|
 |
coś mi przypomina o nim, o tym jak zostałam z niczym
|
|
 |
spraw, żebym znów płakał, bym czuł, że mam dusze
|
|
 |
ja przyszedłem się kochać, przyszedłem tu umrzeć.
|
|
 |
i robi sie tyle niepotrzebnych rzeczy, bo każda z nich może okazać sie potrzebna, gdy Ciebie zabraknie
|
|
 |
Mówisz, że kochasz. Mówisz, że na zawsze. Nawet jeżeli to nic nie znaczy, nawet jeżeli jutro miałby się skończyć świat.
|
|
 |
“może ktoś na nią czeka w domu. może jest z kimś po prostu umówiona. może pójdzie dziś z kimś do łóżka. nie wiem. nie chcę wiedzieć.(…) skasowałem jej numer, ale wciąż znam go na pamięć.”
|
|
 |
Jesteś o tyle spojrzeń ode mnie. Jest mi o tyle twych spojrzeń samotniej.
|
|
|
|