 |
|
'odpowiedz mi na pytanie' - krzyknął wkurwiony. 'nie' - odpowiedziałam, podchodząc do okna. 'czemu,kurwa?' - nadal krzyczał. ' nie będziesz mi rozkazywał. poza tym jeśli mi nie wierzysz, to chuja w to wbijam' - odwróciłam się w Jego stronę i krzyknęłam. podszedł do mnie łapiąc mnie za ręcę i potrząsając mną. 'co się z Nami dzieje do cholery?' - wyszeptał. 'puść mnie' - patrzyłam na Niego z nienawiścią. nadal trzymał moje ręce, patrząc mi prosto w oczy. wyrwałam ręce z Jego uścisku, po czym odpychając Go dodałam:' nigdy, przenigdy już mnie nie dotkniesz'. patrzył na mnie z niedowierzaniem. 'nigdy?'- zapytał,wkurwiony. 'nigdy, wyjdź' - rzuciłam w Jego stronę, po czym usiadłam na łóżku i chowając twarz w kolana zalałam się łzami
|
|
 |
|
pojechaliśmy ekipą nad 'stawy'.jak zwykle rozłożyliśmy namioty i rozpaliliśmy ognisko nad największym z nich.'przepłynął kiedyś ktoś ten staw wzdłuż?'-rzucił pytaniem ktoś z tłumu.'mój tato'-odpowiedziałam,otwierając browara i siadając przy ognisku.'ee,to musiał zaimponować Twojej mamie'-powiedziała koleżanka.'a no.zaimponował.mi również.a wychodząc z wody podszedł do Niej i całując dodał:dla mojej najuochańszej kobiety'-powiedziałam,wspominając.'zajebista sprawa'-powiedziała koleżanka.po chwili On podszedł do mnie, i rzucając mi swoją koszulkę powiedział:'łap'.'co robisz?'-spytałam,patrząc na Niego.'idę popływać'-dodał,cwano się uśmiechając.wiedziałam już co chce zrobić.zdążyłam tylko powiedzieć:'ale mój tato zna ten staw na wylot,każdą głębokość',gdy wskoczył i popłynął.chłopaki przyświecili na staw światłami,gdy dopływał już do połowy.po 15 minutach wrócił,zdyszany podszedł do mnie i całując powiedział:'dla mojej najukochańszej kobiety'.
|
|
 |
|
'zaliczyłem, kurwa, zaliczyłem' - wpadł do pokoju w którym siedzieliśmy. kumple zaczęli się śmiać. 'no i zajebiście'-powiedział jeden kumpel. 'Ty jebany lovelasie'-dodał drugi. siedziałam patrząc się na Nich dziwnie. usiadł obok mnie, i przytulił. kumple nadal rzucali dziwnymi komentarzami. zdjęłam Jego rękę z mojego ramienia, i odsunęłam się od Niego. 'kurwa, o co Wam wszystkim chodzi?' - spytał, wkurwiony. 'no stary, przecież zaliczyłeś, tak?!' - zaśmiał się kumpel. spojrzał na Nas, po czym powstrzymując się od śmiechu dodał: 'kolokwium debile, kolokwium'. wszyscy popatrzyliśmy na siebie a następnie na Niego jak na ufo, po czym wybuchnęliśmy spazmtycznym śmiechem. nie ma to jak dobrze się dogadać.
|
|
 |
|
' dostała sms od niego " chodź tam gdzie zawsze , mam sprawe" myślała że to kolejny pretekst żeby ją wyciągnąć na dwór , było po godzinie 23 , ale wyszła . poszła na ławkę w parku . to była ich ławka . gdy ona przyszła on już czekał na nią.na przywitanie chciała mu dać buziaka w policzek ale on się odsunął . - słuchaj mała , nie możemy już być razem , ja cię już nie kocham , ale nie płacz i nie histeryzuj tu że nie wytrzymasz bezemnie i że sie zabijesz. nie umiała wydusić jednego słowa , to był dla niej szok . łzy zaczęły spływać po jej policzkach . a on odszedł , zostawił ją samą . wracała do domu zapałaka jeszcze to do niej nie dotarło że on z nią zerwał , gdy przechodziła przez ulicę nie obejrzała się i auto ja potrąciło . gdy kierowca auta wyszedł z auta żeby zadzwonić po karetkę zobaczył że dziewczyna pisała sms a w treści było " nie umiem bezciebie żyć , żegnaj.."
|
|
 |
|
siedziałam na gadu jak co popołudnie. napisał .. serce w siódmym niebie.. nagle napisał - kotek, siąde później idę wyprowadzić psa. - Zadowolona słowem 'kootek' . już dawno tak się do mnie nie zwracał . zrobił się niedostępny. ja zmieniłam status na zaraz wracam , ubrałam kurtkę i buty i poszłam do parku gdzie zawsze spotykaliśmy się , gdy wyprowadzał swojego psa. na 'naszej ławce' siedział liżąc się z jakąś blondi . bez psa. Wróciłam i napisałam - taa. chyba sukę.
|
|
 |
|
bez Ciebie wszystko było dla mnie tak nieważne, naprawdę kocham Cię.. naprawdę.
|
|
 |
|
-co mnie łączy z tą szmatą? - wspólny facet .
|
|
 |
|
- wyrzuć to, nie będę się powtarzał. - mruknął z gniewem, wiercąc mnie spojrzeniem na wylot. czekał, a ja jedynie zaśmiałam Mu się w twarz. - chcę nabyć tego cholernego raka płuc. chcę, choć ten jeden raz, być taka jak reszta, nie wyróżniać się. na coś trzeba umrzeć, nie? a ja bardzo, bardzo nie chcę, żeby po mojej śmierci wspominali: "ta, która umarła z miłości", bo dla mnie to raczej: "umarła przez Ciebie". - zaciągnęłam się podczas, kiedy mruknął coś o tym, że bredzę. - nie mogą kojarzyć mnie z Tobą. niech kojarzą mnie z tym rakiem, z fajkami i zdemoralizowaniem, bluzgami i wyparzonym językiem. byle nie z Tobą. nie z człowiekiem przez którego nie warto, wręcz nie wolno umierać, a który zrobił wszystko, by nie było najmniejszego sensu, aby żyć. skutecznie.
|
|
 |
|
" idziesz ? " - zapytał podchodząc do mnie a następnie wyciągnął w moją stronę ręke " nie idę " - odpowiedziałam oschle po czym odwróciłam się w stronę kumpeli. " pewnie obrażaj się jasne ! " - zaczął krzyczeć na cały korytarz szkolny. " uspokój się ! świat nie kręci się tylko wokół Twojej osoby...inni też mają uczucia, chodź kurwa skrywają to gdzieś na dnie serca " - mówiłam, kiedy po moich policzkach zaczęły spływać szklane łzy...chłopak milczał jak zaklęty po czym podszedł i przytulił mnie do siebie...po długiej ciszy usłyszałam jego szept " jebana miłość od dziś stawiam na przyjaźń " wyszeptał wypuszczając mnie z uścisku.
|
|
 |
|
siedzieliśmy ekipą w ulubionej knajpie, świetnie się bawiliśmy. w pewnym momencie zauważyłam jego, idącego w naszym kierunku. - cześć wam. - uśmiechnął się, witając się z moimi kumplami. poprosili go, żeby się do nas przyłączył, usiadł na przeciwko mnie nie spuszczając ze mnie wzroku. - ej stary, podoba ci się co? - zaśmiał się kolega trącając go łokciem. - jak cholera. - wyjąkał. - nono, to na co czekasz? kuj żelazo puki gorące, zaraz może być za późno. - powiedział drugi. - miałem już swoją szansę, nie wykorzystałem, zjebałem wszystko. - syknął patrząc mi w oczy. - nawet kurwa nie wiesz, ile bym dał by znowu być blisko ciebie. - podniósł głos i wstając odpalił papierosa.
|
|
 |
|
stanął do mnie tyłem odpalając papierosa. - miałeś nie palić. - syknęłam. - miałaś być zawsze. - odburknął wzruszając ramionami. usiadłam na ławce czekając aż w końcu powie, po co chciał się spotkać. - działasz mi na nerwy, każdy twój ruch mnie drażni, nienawidzę twojego głosu, twoje spojrzenie doprowadza mnie do furii, wkurwiasz mnie cała. wiesz dlaczego? bo odeszłaś. zostawiłaś mnie, kocham cię i jednocześnie nienawidzę, ale brakuje mi ciebie, cholernie. nie radzę sobie, jedynie czego pragnę to twojej obecności w moim życiu. - powiedział zaciągając się szlugiem. usiadł koło mnie, wpatrzyłam się w jego zielone oczy a po ciele przeszły mnie ciarki. - czekałam na ten moment. - wyjąkałam i wtuliłam się w jego jasną kurtkę .
|
|
 |
|
Oglądałam jakiś romans,kiedy drzwi mojego pokoju uchyliły się a zza nich pojawiła się sylwetka mojej mamy-Masz gościa-zanim zdążyłam zapytać o kogo chodzi,w progu stanęła mama mojego przyjaciela-Przyszłam,bo uważam że powinnaś to przeczytać-Wręczyła mi jakiś zeszyt coś w stylu pamiętnika.Gładziłam go przez dłuższy czas palcami,zaciskając w dłoniach-Przepraszam, że dopiero po 4 miesiącach od jego śmierci-ze łzami w oczach pożegnała mnie tymi słowami,wychodząc w pośpiechu z pokoju zostawiła za sobą niedomknięte drzwi.Otworzyłam gdzieś na środku-Siedzieliśmy dzisiaj na ławce,tylko ja i ona, wraz z nami bicia naszych serc i ciepłe oddechy,wygasający w dłoni papieros i uśmiech na jej twarzy-przerzuciłam kilka kartek w przód-Jest dla mnie kimś więcej niż przyjaciółko,ale spokojnie Boże,nie dowie się o tym.Zraniłbym ją,bo przecież każdy widzi we mnie tylko skurwiela-łzy spadły na kartkę rozmazując atrament długopisu.
|
|
|
|