 |
Wiesz, wydaje mi się, że zabrakło nam sił by walczyć. Mieliśmy miłość i siebie, i to by wystarczyło. Pozwoliliśmy odebrać sobie to wszystko, tak z dnia na dzień, stracić coś, co dawało szczęście. Zależało nam, ale co z tego, jeśli żadne z nas nie wyciągnęło ręki, by schwytać to, co upadało. Nasze uczucie rozbiło się na kawałki niemożliwe do sklejenia, a każde z nas poszło w swoją stronę. Przegraliśmy i nie wzięliśmy udziału po raz kolejny. Byliśmy zbyt słabi, by wygrać wojnę o naszą własność, o szczęście, o miłość. [ yezoo ]
|
|
 |
-a co u niego? dawno nic o nim nie mówiłaś. dawno też nie słyszałam abyś miała z nim wychodzić. może pójdziecie razem na studniówkę? wreszcie trafiłaś na porządnego chłopca i o dziwo z miarę normalnego. -mamo, proszę przestań, to boli
|
|
 |
Myślałem, że bez ciebie umrę, i chyba umarłem a teraz tylko udaję element scenografii... Tyle tu wspomnień o tobie, że mógłbym z nich spokojnie stworzyć cały wszechświat.. Bo myślę ciągle „przebyliśmy tyle serpentyn we dwoje wyłącznie po to, żeby ujrzeć koniec na kolejnej z nich?”... Zrobiliśmy razem setki kilometrów po niebie ale na którymś z postojów zostawiliśmy sens.. | Zeus
|
|
 |
nie jestem w tym dobra. za każdym razem się potykam albo uciekam. jestem strasznie niepewna. boję się kolejnego złamanego serca. a jednak z każdym dniem pojawia się w mojej głowie myśl, impuls, który mówi mi że nadchodzi mój czas. serce podpowiada mi, że moje dłonie, usta, ciało, dusza, serce może być czyjąś własnością. taką zamianą za odrobinę czułości i bezpieczeństwa. gdzieś tam jest ktoś, kto zmieni cały mój świat. bezczelnie wejdzie do niego i pokoloruje najjaśniejszymi barwami tęczy i zostanie już na zawsze, aby w każdej chwili mój nanieść jakieś poprawki. uratuje mnie. podniesie moje roztrzaskane serce, wyleczy wszystkie blizny, słodkim szeptem uciszy złowrogie myśli. czuję jak to nadchodzi. z każdym dniem jest coraz bliżej mnie, uśmiechając się najpiękniej na świecie. ale to jeszcze nie teraz, nie dzisiaj.
|
|
 |
ludzie są chorzy. są mściwi i bezlitośni. doskonale wyczują każdą twoją słabość, każdą trudniejszą chwilę i zrobią wszystko aby jeszcze bardziej cię zniszczyć. pozbawią cię całej radości. poniżą, zgniotą, zdepczą i zostawią. wrócą dopiero, gdy zaczniesz się podnosić, ale nie pozwolą ci na to. podłożą nogę, jeszcze bardziej dokopią. ich satysfakcją jest twój ból. najszczęśliwsi są kiedy umierasz. błagasz kogokolwiek o pomoc, a oni ironicznie śmieją ci się prosto w twarz. chcę stąd uciec jak najdalej, ale gdziekolwiek bym nie poszła, wszystko będzie tak samo, wszędzie ci sami ludzie. nie pasuję do tej układanki. jestem zbyt słaba na walkę i oni doskonale o tym wiedzą.
|
|
 |
siadam na mokrej trawie i zwracam swoją twarz ku niebu, czekając za chociażby jedną spadającą gwiazdą. potrzebuję jej, pragnę aby czas chociaż na chwilę stanął, właśnie teraz, bo jestem szczęśliwa, tak naprawdę. wstaję z samego rana i z uśmiechem idę przygotować się do kolejnego dnia. przez ten, pewnie krótki czas, niczym się nie przejmuję. nie dbam o dietę, ani o ćwiczenia. wystarczy jedna wiadomość od nich i nie ważne jak bardzo byłabym zajęta, odłożę to i wyjdę na kolejny wieczór pełen śmiechu i głupich faz. nie potrafię tego opisać, po prostu, jestem szczęśliwa. i może do pełni brakuje mi jednej małej, ale za to bardzo ważnej rzeczy, jednak to już inna historia.
|
|
 |
to nigdy nie powinno mieć miejsca. nie powinnam tego czuć, on nie powinien się tak zachowywać. ale oboje byliśmy pijani, oboje mieliśmy wszystkiego za dużo i najnormalniej byliśmy zmęczeni. przecież to nic strasznego. tylko przez chwilę poleżeliśmy wtuleni. i tylko do teraz jestem na siebie wściekła. nie mogę do tego wrócić. obiecałam sobie, że już nigdy nie poczuję się tak jak wtedy. przecież nigdy nie dawałam drugiej szansy, on nie może być wyjątkiem. chociaż coraz bardziej boję się, że jestem zbyt słaba i zbyt naiwna, aby dać radę.
|
|
 |
Liczymy na najlepsze, ale przygotowujemy się na najgorsze. | Grey's Anatomy
|
|
 |
nie można rozpamiętywać przeszłości. nie można wciąż rozdrapywać ran, które już dawno powinny odejść w zapomnienie. i chyba jestem masochistką, na pewno. z każdym, nawet najmniejszym krokiem, czuję coraz większe wyrzuty sumienia, żal, a nawet wściekłość. znowu zniszczyłam coś, co mogło trwać. bo przecież trudno jest się chociaż raz schować dumę i postarać się wszystko naprawić. i dzisiaj to wróciło, jeszcze mocniej. uśmiechał się tak jak zawsze, ale wiem że wolałby mnie nigdy więcej nie widzieć. starałam się iść dumnie do przodu, z całych sił powstrzymując się do zerknięcia przez ramię, bo może akurat nasze spojrzenia by się spotkały i nie czułabym się tak okropnie. nie powinnam się tego czuć. dobrze zrobiłam kończąc z nim, prawda?
|
|
 |
postaw się na w takiej sytuacji. jesteś z kimś, kochasz tą osobę, jesteś z nim niesamowicie szczęśliwa. i nagle, po dwóch latach nieobecności, latach po których byłaś niemal pewna, że wyzbyłeś się wszelkich uczuć, pojawia się osoba, która była dla ciebie całym światem. i żeby było śmieszniej, chce do ciebie wrócić, przyrzekając jak bardzo żałował przez ten cały czas, że z ciebie zrezygnował. no i co masz teraz zrobić? całymi dniami bijesz się z samą sobą, bo nie jesteś pewna czy powrót będzie dobrym pomysłem. boisz się, że znów może odejść, a ty zostaniesz całkiem sama. posłuchaj, nie życzę ci abyś kiedykolwiek musiała być w takiej sytuacji, ale jeśli już będziesz miała tego pecha, nie wracaj do przeszłości. zostań przy tej osobie przy której jesteś. będzie cię to bolało, ale po czasie upewnisz się jak dobrą decyzję podjęłaś, mając przy sobie miłość swojego życia.
|
|
 |
To chyba nie jest takie proste kochać. Ofiarowywać siebie każdego dnia, co dzień rano być w gotowości ze swoim sercem przepełnionym uczuciem, a nocą tęsknić do utraty tchu. Być obok, na każde zawołanie, na prośbę, na własne chęci, na zawsze. Starać się przez cały czas i pokazywać, że tak bardzo nam zależy. Utwierdzać w tym przekonaniu siebie i innych. Obdarowywać pocałunkami, wyrażać oczami, kochać sercem, być sobą. A co jeśli w pewnej chwili zapragniemy przestać? Czy ta miłość nagle przestanie istnieć, czy może w takim razie nigdy miłością nie była? Czy wszystko co było zniknie i pozostanie wielka pustka? Czy utrata boli, a zapełnienie nicości jest niemożliwością? Jak mocno trzeba kochać, by po utracie zagubić się w labiryncie uczuć? Czy w takim razie warto ofiarować siebie drugiemu człowiekowi? Czy bez miłości można żyć? [ yezoo ]
|
|
|
|