 |
Jutro patrzmy jak ucieka czas wśród walk o gówno.
|
|
 |
Nikt jej nie znał, nikt jej nie miał.
Zwykła, piękna.
Dziś to dziwka, która nam się wgryza w serca.
Niby pękam, niby jest mi obojętne.
Niby kocham ją do dziś,
Chociaż zdradza mnie codziennie.
|
|
 |
I co. Miał ją każdy w blokach, w bramach, w aucie.
I szmata posypała się jak brokat, brana gwałtem.
Miała pasje i wracała do mnie, czaisz.
|
|
 |
Nie zakazywała nic, pytała sama: Chcesz zapalić?
|
|
 |
I nieraz pocieszała, gdy płynęły łzy po twarzy.
Miała styl, którego próżno szukać wśród tych dup które,
Przez fiuta nigdy nie mają pustych ust.
|
|
 |
A ja miałem tupet żeby hajs wydoić z niej.
|
|
 |
bał się, bo samotność była drogą do śmierci.
|
|
 |
Wstawał późno i późno się kładł spać,
albo nie spał, bo znowu się naćpał.
|
|
 |
i chuj, bo gówno to nie piękna poezja.
|
|
 |
Wpadał z nią, pił, znał umiar.
Ona miała czuć się dobrze, on miał czuwać.
Coś pękło, kiedy przyszła codzienność,
i wiesz co, zaczęli żyć na odpierdol.
Bez szkoły i pracy i kłótnie, bezsenność.
I poszło się jebać im całe ich piękno.
Z twarzy zniknął uśmiech, spotkałem go,
powiedział ”nie chcę żyć, idź po wódkę”.
|
|
 |
Mówił „co będzie to będzie”,
i robił sobie wrogów gdy walczył o miejsce.
|
|
 |
Miał plany i szczęście i ego tak wielkie,
że przyznać się do porażki byłoby przekleństwem.
|
|
|
|