 |
ale Bóg zmienił imię już dawno na groteska, niby wielu go kojarzy, ale nikt go raczej nie zna
|
|
 |
co będzie dziś? nie wiem, nie wiem. To może jeden z Twoich najlepszych dni
|
|
 |
napisałem list choć nawet nie znam twojego imienia, nie wiem nic a nic o tobie ale czy to coś zmienia?
|
|
 |
bo rzeczywistość, nie jest niczym innym niż grą, w której Ty nie jesteś nikim innym niż mną
|
|
 |
nie wiem, który to raz siebie tu sam katuje drinkiem znów
|
|
 |
I nie pieprz, że alkohol, fajki czy narkotyki zabijają. Nie pieprz, że to żaden sposób na rozwiązanie problemów, bo zapominasz, że niektórzy mają tylko jeden, jedyny problem - istnienie. Samo w sobie.
|
|
 |
I to zostanie nie tylko w mojej pamięci, ale także w Jego. Zalegnie Mu w serduchu mimo tego, że mi wybaczył. Zostanie tam z plakietką pierwszej rany zadanej przeze mnie. Nienawidzę siebie za to, nienawidzę siebie, bo ranię nawet Jego - człowieka, którego kocham tak cholernie mocno, a okazuję to w tak nieudolny sposób.
|
|
 |
Tyle się w życiu pozmieniało przez te wakacje. Kurde. Może jednak były udane? Przecież cały lipiec chodziłam z bananem na twarzy, a to, że w sierpniu wszystko, dosłownie wszystko prysnęło, pominę. Zastanawiałam się dzisiaj czy chciałabym cofnąć czas i jeśli miałabym taką okazję w życiu, to zrobiłabym to. Gdybym mogła wybierać, mając w głowie swój dzisiejszy stan emocjonalny, nigdy nie chciałabym Cię poznać. Nie dopuściłabym do tego, nie pozwoliłabym się tak cudownie całować, przytulać, wygłupiać. Nie pozwoliłabym sobie na zabawę z Tobą w koncert, kiedy ja drę się do mikrofonu, Ty grasz na perkusji i mówisz, że wyglądam nieziemsko. Nie pozwoliłabym. Nie odpowiadałabym na Twoje durne i nonszalanckie pytania, nie miałbyś mnie na wyłączność. Nie dałabym Ci siebie po raz drugi. Bo teraz wiem, że nie zasługujesz. Pamiętam jak zapytałeś, czy rozczarowałam się poznając Ciebie, cholera, byłam taka głupia mówiąc, że mnie pozytywnie zaskoczyłeś, że jesteś inny, normalny./ i..39
|
|
 |
albo mnie kochasz, albo cię nie ma.
|
|
 |
Dziś... Tak, dzisiaj tęsknię. Na każdym skrawku mojego ciała odczuwam to dziwne mrowienie, obecność czegoś obcego, a kiedy pytam o jego imię, pada krótkie - tęsknota. Brakuje mi jakiejkolwiek części Jego osoby tuż obok. Wciąż dostaję szereg wiadomości i wiem, co robi - ruch po ruchu wyobrażam sobie wykonywaną przez Niego czynność, lecz to mi nie wystarcza. Chciałabym po prostu unieść wachlarz rzęs i zobaczyć Go, by chociażby na kilka sekund wtopić się w Jego niebieskie spojrzenie. Chcę, żeby się uśmiechnął. Chociaż raz. Do mnie. Tylko do mnie. Potrzebuję kilku słów wypowiedzianych wyłącznie w moim kierunku, krótkiej rozmowy. I powstrzymam się - nie ściągnę z Niego ubrań. Będzie kulturalnie, spokojnie, grzecznie. Tylko niech będzie tu gdzieś obok. Muszę Go czuć. Bez Niego nie mam czym oddychać.
|
|
|
|