 |
nie ważne jak wyglądasz, ważne czy jesteś porządna i nie ważne czy rozkładasz towar czy gonisz towar, jesteś spoko? zbij pionę i nie spierdol tego ziomal, yo!
|
|
 |
zabłądziłem wśród tych ulic, brudnych ulic, brudnych tak że możesz brud przytulić
|
|
 |
prawdziwym przybijam grabe, siemasz mordo, życze z fartem, rodzina przyjaciele ziomki - to jest dla mnie ważne
|
|
 |
rozejrzyj się co człowiek robi, a teraz spójrz w lustro i to powiedz człowiekowi
|
|
 |
tak ma być dalej, za jaką kare? jebać to, dawaj na balet, elo ziomale!
|
|
 |
i jest ci trochę szkoda że było coś między wami, uspokajasz oddech standardowo procentami
|
|
 |
mam tego dość, problemy na drodze, telefon, słuchawki i buty - wychodzę było późno, ja byłem na mieście, rap na słuchawkach i luźno nareszcie
|
|
 |
To takie prymitywne. Słuchać jak ktoś mówi Ci, że odchodzi i uświadamiać sobie, iż wcale nie zabiera Cię ze sobą, a porzuca tutaj samą; reagować lekkim uśmiechem, pozorującym zrozumienie. Tak, rozumiem, tak, tak, tak, podczas kiedy całe wnętrze krzyczy z pytaniem: dlaczego? Byłam niewystarczająca? Niezbyt dobra? Przekonujesz siebie, że jesteś w stanie skończyć to z klasą, patrząc mu w oczy. Uparcie odsuwasz od siebie świadomość, że wpatrujesz się w jego źrenice bez łez, które szklą Twoje spojrzenie. "Oczywiście. Rozumiem", zapewniasz. Nie przytula Cię na pożegnanie, a kiedy odwraca się, mimowolnie wyciągnięte ręce wędrują w jego stronę, przeszywając chłodne powietrze. Koniec września, liście spadają Ci pod stopy. Pękło Ci serce, to nic.
|
|
 |
pamiętaj, że słowa nic nie znaczą, przy Tobie chce tylko zasnąć
|
|
 |
miłość to dwoje ludzi którzy sobie służą, czerpią z tego radość, budują, nie burzą, przyjaźń pasja w drugim, iskra w oczach, szacunek namiętność a nie życie na pokaz
|
|
 |
zamknąłeś swe serce odwróciłeś oczy, wstałeś z łóżka opuściłeś nasz pokój, za ścianą zacząłeś osobne życie, oddaliłeś się, widzieli to wszyscy wokół
|
|
 |
jestem daleko, zarazem tak blisko, nie miałem już siły walczyć to wszystko, aby kochać nie wystarczy wybaczyć, to smutny czas bo chcieliśmy inaczej
|
|
|
|