 |
Lubię soboty. Lubię słońce, papierosy i mandarynki. I lubię czasem przeklinać.I lubie m&m'sy i tymbarki. I śmiać się też lubię. I lubię zaczynać nowe zdania od litery "i". I lubię kolor Twoich oczu
|
|
 |
W takie dni jak dziś wali mi się sufit na głowę, podłoga zapada pode mną, a kochane ściany zgniatają, aby mnie udusić. Kochane są, skracają mi mękę, bo nie chcą żebym skończyła umierając w szpitalu psychiatrycznym przez ciebie.
|
|
 |
Nie chcę tracić czasu, tak wiele jeszcze przede mną. dzięki Ci, że jesteś, bo wiem, że jesteś ze mną
|
|
 |
i gdy powąchałam ten perfum, który dałeś mi na urodziny, którym zawsze się spryskiwałam będąc z tobą... te wszystkie wspomnienia, które tak długo ukrywałam głęboko w sobie, wyszły na powierzchnie, rozdrapując rany na nowo ...
|
|
 |
Zadzwonił do niej,
żeby powiedzieć o wypadku.
Odebrała z uśmiechem na twarzy
niczego nieświadoma.
Z tym samym uśmiechem wykrzyczała:
*hej! kochanie!*
a on cicho, ledwo mówiąc oznajmił,
że chce jej coś powiedzieć,
ale prosi by się nie denerwowała.
Zatrzęsły się jej ręce.
*Co się stało? Skarbie nic ci nie jest!?*
Była zdenerwowana.
Wyczuł to.
Bał się jej reakcji.
Nie chciał by płakała.
Powiedział tylko krótkie:
*Kocham Cię*
a ona pewna,
że to jeden z jego żartów,
obrażona rzuciła słuchawką.
Na do widzenia dodała tylko:
*Jesteś podły! Kiedyś naprawdę Ci się coś stanie, a ja nie uwierzę!*.
Ona siedziała z telefonem w ręku pewna,
że zaraz znów zadzwoni i przeprosi,
a on leżał na ulicy, płakał i krwawił.
Nie chciał by się martwiła.
Wolał by była obrażona, ale nieświadoma..
|
|
 |
Zrobiła to pod wpływem chwili. Wsiadła do autobusu i pojechała do niego. Po drodze płakała. Ostatnio bardzo często jej się to zdarzało.... Znała jego adres na pamięć choć nigdy tam nie była. Trochę błądziła zanim znalazła jego dom, ale gdy w końcu dotarła, stanęła przed drzwiami i zapukała. On otworzył. Facet, którego widziała po raz pierwszy w życiu, a jednak tak dobrze go znała... Zobaczyła w jego oczach zrozumienie i zaskoczenie, ale wtedy była już pewna,że to co pisał i mówił przez telefon było prawdą. Wiedziała,że to jest właśnie jej książę z bajki...Powiedziała tylko: Mówiłam ci,że kiedyś zobaczysz mnie w progu swoich drzwi. Potem podeszła do niego i wtuliła się w jego ramiona. Czuła,że on objął ją mocno i stali tak długo zamknięci w swoich objęciach i płakali. Ona wiedziała,że on ją rozumie i ufała mu bezgranicznie. Czuła się tak bezpiecznie w jego ramionach... Wtedy nie myślała o tym,że przytula go pierwszy i ostatni raz, choć wiedziała, że nigdy nie będą razem.
|
|
 |
był zawsze nawet gdy go nie potrzebowałam. gdy wyzywałam go od najgorszych, kiedy mówiłam jak bardzo go nienawidzę to on nie dawał za wygraną, i wytrzymywał to wszystko, chociaż na pewno nie raz zabolało. był bezkonkurencyjny w poprawianiu mi humoru, nawet jak miałam go cholernie dość i mówiłam mu to prosto w twarz, nie robił sobie z tego nic, siadał obok i z tym swoim uśmiechem na twarzy patrzył jak rozkurwia mnie od środka. był, po prostu był. | endoftime.
|
|
 |
jeśli ktoś nadaje sobie szczere miano naszego przyjaciela, to powinien być przy nas zawsze gdy tego potrzebujemy a nie kiedy ma na to ochotę, zawsze gdy jest uśmiech i gdy są łzy. | endoftime.
|
|
 |
ostatnim czasem, coraz częściej okazuje się kto zawsze był szczerym, a kto po prostu był szmatą zgarniającą to co się zachce. | endoftime.
|
|
 |
nie jest jedynym powodem mojego uśmiechu, ale stanowczo ulubionym. | endoftime.
|
|
 |
zasypia sama z własnymi myślami, płacz goi rany, ból przez ludzi których kochamy.
|
|
|
|