 |
|
ziom, trochę zbladłeś, nie jaraj zielska może, to nie dla Ciebie jeśli poczułeś się gorzej .
|
|
 |
|
każdy chce osiągnąć święty spokój w jakiś sposób, wolność to piękno, Ty nie kuś losu .
|
|
 |
|
bądź zdrów, co chcesz to rób .
|
|
 |
|
Wyciskaj z życia to, to co najcenniejsze .
|
|
 |
|
nie uciekniesz nigdzie, bo przeznaczenie szybsze .
|
|
 |
|
nie bądź naiwny, że świat jest sprawiedliwy .
|
|
 |
|
To co ma się zdarzyć i tak przyniesie jutro, odnajdź siłę w sobie, nim będzie za późno .
|
|
 |
|
Nie wiesz czy dojdziesz tam gdzie doświadczenie jest nauką.
Twoja kamienna twarz nie wyraża wtedy nic zupełnie,
ale chcecie być razem bo inaczej to bezsens.
Nawet gdy oboje podcinacie sobie krtań wzajemnie
uczucie klęski razem jest milion razy silniejsze.
|
|
 |
|
wielbię te telefony, kiedy widzę na wyświetlaczu imię przyjaciółki. odbierając przez około pięć minut słyszę jedynie Jej niepohamowany śmiech. gdy w końcu przerywam, pytając co jest, dociera mnie jedno zdanie: 'BOOŻE, SŁUCHAJ, UTKNĘŁAM W ŁAZIENCE!'.
|
|
 |
|
zagryzałam wargi, żeby tylko nie zapalić. droga w nasze miejsce, zmrok zapadający na około, park, On czekający na mnie i wiadomość, którą miałam Mu przekazać - że wyjeżdżam na jakiś czas. szloch, łamiący się głos oraz wszelkie obawy przerodziły się jedynie w stan, kiedy wieczorem pakując do walizki ubrania w końcu walnęłam się na łóżko, a zamykając powieki śmiałam się do sufitu. jeżeli tak wyglądają pożegnania - to mogłabym wyjeżdżać co dzień. i wracać, bo nawiasem mówiąc kocham, kiedy mnie wita.
|
|
 |
|
wracając wieczorem do domu witałam z ulgą łóżko i wylewałam w poduszkę łzy zmieszane z tuszem do rzęs. tłumiony krzyk i kłucie w piersi. zasypiałam nie przebierając się w luźną koszulkę, robiącą wtenczas za piżamę. ze snu wyrywały mnie koszmary, a może rzeczywistość - bo przecież nie było Go już. na zmianę kochałam i nienawidziłam. wyolbrzymiałam Jego cudowność, a minutę później przypisywałam Mu najgorsze przymiotniki. zwyczajnie moje serce w chaotyczny, pełen bólu sposób zaczynało rozumieć, że odszedł tamtego dnia. całując lekko w czoło, definitywnie się pożegnał.
|
|
|
|