 |
Bo obiecałem sobie, że już nigdy mnie nie
dotkniesz
|
|
 |
Będę w tym życiu kimś, gdy inni nie mogą sobą.
Za oknem dochodzi świt, papieros wciąż tli się
obok.
Goniąc za codziennością, forsą, obranym celem
nie liczę już nawet dni, jak i nie liczę na Ciebie.
Na nowo musimy iść po drodze tracąc sumienie
I resztę zostałych sił, których było niewiele
|
|
 |
Rozmawiamy ze sobą coraz mniej, siebie chciwi,
jakby ktoś pomiędzy nami porozstawiał szyby
|
|
 |
żeby zdobyć mężczyznę, wystarczy udawać, że
się jest od niego głupszą
|
|
 |
Łódź - Poznań 188 kilometrów, Nie chce mi się liczyć ile jest to metrów, Taka droga moja i Twoja ona nas dzieli, Ale są tacy co do siebie więcej mieli, Radość mi sprawia każde Twoje słowo, Każdego dnia zaczynamy rozmowę na nowo, Każdego dnia Twój buziak jest cudowniejszy, Każdego dnia mój uśmiech jest coraz większy, Ty jedyna sprawiasz że mam rumieńce na twarzy, Nie wiem co się za jakiś czas między nami wydarzy, Ale jestem szczęśliwy bo mogłem poznać Ciebie, Dzięki Tobie w lustrze widzę właśnie siebie, Mam każdego dnia siłę by się obudzić, Mam chęć każdego dnia pod nosem nucić, Nie wiem dla czego ale pokochałaś właśnie mnie, O to pytanie dla czego? Tego nikt chyba nie wie, Wydaje mi się że znasz odpowiedź na to pytanie, Może kiedyś Ci podam do łóżka poranne śniadanie.
|
|
 |
Teraz oferujesz mi pomoc ? a gdzie byłeś jak
świat mi się walił , i brałam tyle że nie ogarniałam
rzeczywistości? gdzie byłeś kiedy piłam takie
ilości alkoholu że własna matka się mnie
wyparła ? gdzie byłeś gdy paczka fajek nie
wystarczała mi dziennie ? Nie odpowiesz ? to ja
to zrobię . Ruchałeś blond barbie, i woziłeś jej
rozjebaną dupę , nie potrzebuję Twoich rad i
wskazówek . Przecież przez Ciebie przechodziłam
gorsze gówno . więc się odpierdol .
|
|
 |
To nie tak, że się poddałam. Po prostu daję
spokój, bo to nie ma żadnego sensu, a niedługo
nie będzie miało znaczenia.
|
|
 |
Przestaliśmy się już starać jak dawniej,
a słabsze dni się rozrastały do tygodni.
|
|
 |
Twoje łzy, i nasz lęk, że nie damy rady.
|
|
 |
Nie mieliśmy kiedyś nic, prócz siebie
Dotyków dłoni, krzyków w gniewie i morza łez.
|
|
 |
Przestaliśmy się i kłócić, i godzić
Za wiele razy strzępiliśmy już na siebie język.
|
|
 |
Myślę ciągle przebyliśmy tyle serpentyn we
dwoje
Wyłącznie po to, żeby ujrzeć koniec na kolejnej z
nich?
|
|
|
|