 |
i blask wymazały nam lata niestety
|
|
 |
sens zboczył na chwile by runąć następnie.
|
|
 |
to tylko chwile rozdrapane przez dreszcze
|
|
 |
popatrz, karuzela, kręci się obraz
|
|
 |
biały królik z kapelusza powoli się wynurza,
iluzja, neony w tle bit zapętlony w uszach
|
|
 |
nie chcę tego widzieć, nie chcę w szale w to brnąć wciąż,
zabierze ciszę jak najdalej niech zostanie samotność
|
|
 |
tu nadzieja umiera ostatnia, zabiera marzenia
zaciera spojrzenia zwierciadła zamienia wspomnienia
upadła bez mienia, zabiera sumienia prawda
nie ma znaczenia kiedy upada martwa.
|
|
 |
nie chce cię spotkać to już wiesz - cóż, nie wiesz nic
|
|
 |
Tak ciemno i zimno i tylko blednąc i niknąc przede mną, nicość stale och nie tylko jeszce milion twarzy milcząc razem wzniesie toast
|
|
 |
Patrz mi prosto w oczy, nocy warkoczyk plecie klin chcąc pomocy, krzycząc: i co tylko ja i ty?
|
|
 |
Wznieśmy toast wystarczy raz.
Ordynarny świat śpiewa sto lat i patrzy w twarz
|
|
 |
A zegar pijany tangiem nieustannie
jak szef odlicza mi kołysankę momentalnie dźwięk szklanek budzi mnie nad ranem, gdy łabędzi śpiew staję,
wybacz mi kochanie.
|
|
|
|