 |
nikt nie potrafił wejść w relację pomiędzy mną, a innym facetem niż on czy mój tata, w taki sposób. nikt, rzucając grzecznymi słowami do typa, jednocześnie uświadamiając mu w tak pogmatwany sposób, że powinien spieprzać w tymże momencie. pojawiał się znikąd, by z premedytacją odsunąć mnie od rzekomych szans na szczęście czy, cholera, jakikolwiek związek. zarezerwował mnie sobie nie pytając nawet czy chcę być jak hotelowy pokój, zastępczy samochód czy stolik w restauracji... chciałam.
|
|
 |
Mijałam się z nim. Byliśmy ramię w ramię , czułam te bijące ciepło od niego, patrzył się prosto w moje powiększone źrenice , czekał aż się przywitam , przecież się znamy , byliśmy razem na imprezie , przecież to tylko " cześć " ... zatkało mnie , serce przyśpieszyło , nogi zwolniły , mózg się wyłączył , świat zniknął i on też w końcu przestał na mnie patrzeć.
|
|
 |
That I ready to go. Heartbeat . | Gambino - Heartbeat | love .
|
|
 |
" Robiąc zdjęcia ludziom w kolorze fotografujesz jedynie ubrania. Robiąc zdjęcia czarno-białe możesz uchwycić duszę człowieka. "
|
|
 |
Specjalnie słucham tej muzyki co on , w końcu muzyka jakiej się słucha mówi dużo o człowieku , a ja chcę go znać jak nikt inny .
|
|
 |
Jak dobrze , że na facebook'u nie wyświetla się ile razy ktoś oglądał Twój profil ... uznałby mnie za wariatkę .
|
|
 |
nie pojmuję sposobu w jaki to wszystko zniszczyliśmy. nie wiem którędy dopuściliśmy do siebie całą tą toksyczność. jak pojawiło się między nami tyle niedomówień - między dwojgiem ludzi, którzy mówili sobie wtenczas o wszystkim, analizując nawet zjedzone śniadanie. wybraliśmy inne drogi na tamtym skrzyżowaniu, nie przeczuwając, że zarówno u mnie, jak i u Niego, pojawią się przeszkody nie do pokonania w pojedynkę.
|
|
 |
Polej za te wszystkie lata tu na dole ten nasz świat czasu szmat i wspomnień że ja pierdole.
|
|
 |
coraz dziwniej smakuje ta wódka, mieszająca się z kolejnymi łzami o słonym posmaku.
|
|
 |
na twarzy miałby wypisane zdziwienie. bynajmniej początkowo, stopniowo pojawiłaby się także domieszka złości, która z każdą sekundą przybierałaby na sile. prędzej czy później zacząłby krzyczeć coś o tym jak zawiódł się na mnie. złapałby w dłoń przezroczystą butelkę i roztłukł ją o ścianę, kalecząc się, a ja patrzyłabym tylko na resztki spływającej wódki na podłogę. wygłosiłby przemowę o moim braku hartu ducha, który miał przeze mnie przemawiać. powiedziałby szereg raniących słów, zacisnąłby boleśnie palce na moich ramionach, katowałby mnie bezdusznie. ale to wszystko nic... ważne, że byłby.
|
|
 |
skrupulatnie cofam się w przeszłość i analizuję szereg sytuacji, szukając winowajcy. musi być, jakikolwiek. musiał istnieć jakiś gest tego człowieka, posunięcie, które zburzyło realia mojego życia. pamięć stawia mur, coś zaciera. odblokowuję system następną kolejką, odtwarzam kolejny film wspomnień, poprawiam ostrość nikotyną. wciąż ocieram rękawem swetra, już całego poplamionego rozmazaną czarną kredką, zapłakane oczy i boli, bo gdyby był ze mną nie pozwoliłby na tą destrukcyjną chwilę zapomnienia.
|
|
|
|