 |
|
tęsknię. pytanie czy chorujesz na to samo.
|
|
 |
|
czasem ten jeden gest. najzwyklejszy, najbardziej naturalny, tylko trochę czuły - może znaczyć niemożliwie wiele. niekiedy jedno muśnięcie, może ukazać sens na którym opiera się nasze życie.
|
|
 |
|
Chciałabym znowu tak czuć, mieć motyle w brzuchu i uśmiech od ucha do ucha. Chciałabym ponownie odbierać telefon z myślą, że dzwoni ten Ktoś. Chciałabym denerwować się przed spotkaniem, a widząc Jego czuć przyspieszone bicie serca. Chciałabym ukradkiem na Niego spoglądać, a potem tak zwyczajnie patrzeć głęboko w oczy i trzymać się za ręce, ściskać ile sił.
|
|
 |
|
stanął w moich drzwiach z delikatnym uśmiechem trzymając w ręku wino. - opowiedz mi o swoim życiu. - poprosił. usunęłam się z przejścia, aby go wpuścić, a sama poszłam po dwa kieliszki po czym rozsiadłam się w salonie. za chwilę do mnie dołączył. z początku wymigiwałam się od opowieści jak tylko mogłam, chociaż obiecałam mu to któregoś wieczora. kiedy jednak w końcu wypiłam wystarczająco dużo, słowa same wypływały z ust. - mam kasę, przyjaciół, wspaniałą rodzinę. na zdrowie nie narzekam, na szkołę również. i wszystko jest z pozoru idealne. tylko jakiś czas temu znalazłam coś, czego nie mam. pomimo tego, że mogę posiadać wszystko inne, zapragnęłam właśnie tego. Ciebie. chcę Cię mieć, za wszelką cenę... - wydukałam, po czym odważyłam się podnieść wzrok. poczułam ciepły powiew na wargach. lekkie muśnięcie. - masz mnie. masz moje serce. - usłyszałam.
|
|
 |
|
każda czynność była tak perfidnie wymuszona, sztuczna. każda nie miała najmniejszego sensu. cała egzystencja, przestała mieć jakiekolwiek prawa do dalszego ciągnięcia się.
|
|
 |
|
stan bezwarunkowej desperacji, kiedy nie masz siły na podniesienie się z dywanu. kiedy ręce już nie chcą unosić się ku górze, aby otrzeć wilgotne policzki. kiedy cichy szloch, to jedyne co to towarzyszy pustce jaką po sobie pozostawił. w jednej chwili wszystko straciło sens. już Go nie ma, już nic nie będzie normalne. naturalne.
|
|
 |
|
dawniej kobieta była uosobieniem subtelności. okrutne, kiedy w tych czasach bez niewyparzonego języka, ciętych ripost, śmiałości - nie masz szans u faceta. każda cnotka odpada na samym początku, w pierwszych eliminacjach.
|
|
 |
|
ten sentyment do kilkunastu piosenek. to wspomnienie tamtych pocałunków. ta chora, rozdzierająca tęsknota uświadamiająca, że... wciąż Cię kocham. jak dawniej.
|
|
 |
|
nie pierdol mi, że jest beznadziejny, bezwartościowy, chamski. nie mów, że jest gówniarzem, idiotą, kretynem. wszyscy dobrze wiedzą, że w końcu będziesz wkładać język w Jego usta.
|
|
 |
|
czasem płaczę. rzadko, ale jednak - zdarza mi się szlochać w poduszkę, na znak tego jak rani mnie każdy bodziec z zewnątrz.
|
|
 |
|
kocham Go. grzeszę, wiem. przyjdzie mi za to odpokutować.
|
|
|
|