 |
|
wiesz. powinnam ci życzyć, aby ktoś kiedyś złamał ci serce tak jak ty złamałeś je mnie. ale nie będę. mało tego, powiem ci, że będę pierwszą osobą, która z miłą chęcią przypierdoli w twarz osobie, która cię zrani. może wtedy zrozumiesz..
|
|
 |
|
Mogę Ci przyrzec, że gdybym mogła cofnąć czas, dziś nie znałbyś nawet mojego imienia.
|
|
 |
|
wytłumacz mi tylko, po chuj to wszystko było?
|
|
 |
|
moje serce było, niczym jakaś naiwna panienka. moje serce się upiło. moje serce zapomniało o rozsądku. moje serce oddało Mu się tamtego jesiennego wieczoru.
|
|
 |
|
przez łzy pakowałam wszystkie Jego ubrania do torby. dochodząc do kosmetyków psiuknęłam się Jego perfumami i ostatni raz zacisnęłam w dłoni Jego szczoteczkę do zębów wspominając wszystkie poranki, kiedy stojąc tak ramię w ramię razem myliśmy zęby. tamtego dnia rozstałam się z życiem z myślą, że na trochę. nie wróciło.
|
|
 |
|
chciałam się od Niego uwolnić. chciałam przeciąć liny, które nie pozwalały mi odejść, zniszczyć wszystko to, co nas łączyło, zdusić naszą miłość, zapomnieć każdą spędzoną razem chwilę. lecz każdego dnia na nowo budziła się ta potrzeba bycia tylko Jego.
|
|
 |
|
zapomniałam przy Nim, jak to jest oddychać. był oceanem w którym chciałam tonąć.
|
|
 |
|
musnął palcem mój podbródek odwracając moją twarz ku sobie. kiedy zobaczył łzy z trudem utrzymujące się w moich oczach, zawahał się. - to... - wyjąkałam przełykając gulę zalegającą mi w gardle. przytknęłam rękawy swetra do oczu. - to mi się tylko wydawało, prawda? nic nie czujesz? to przeze mnie, tak? unaoczniłam to wszystko i powiedziałam Ci o tym, a Ty chciałeś spełniać moje marzenia. od zawsze. nic nie wisiało w powietrzu? to schronienie, ciepło, to mi się wydawało. - szeptałam pod nosem, mając jedynie pustą nadzieję, że słyszy choć część tego, co mówię. zacisnął mocno moją dłoń w swojej. - zawsze będę, ale nie tak, jakbyś chciała. - zachowywał spokój w przeciwieństwie do mojego rozedrganego ciała. - nie odchodź jeszcze. naucz mnie, jak oddychać.
|
|
 |
|
kiedy był przy mnie naprawdę nie narzekałam. ani razu nie rzuciłam skargi na wystygłe już kakao, same nudy na kanałach w telewizji, czy brak ulubionych jogurtów w lodówce. nie rzucałam się, kiedy któraś z moich bluz leżała brudna w praniu, choć minął tydzień odkąd ją tam wrzuciłam. zaczynałam naprawdę doceniać to, co mam. teraz znów drę mordę wykurwiając na dosłownie wszystko. zapomniałam o porządku. odszedł.
|
|
 |
|
Kiedy poznałam upokorzenie i całkowitą uległość, stałam się wolna... / 11 minut.
|
|
 |
|
W miłości nie wolno się wzajemnie ranić, bo przecież każdy odpowiada za własne uczucia i nie ma prawa potępiać drugiego. / 11 minut.
|
|
 |
|
[...] po raz pierwszy od wielu miesięcy ktoś patrzył na nią nie jak na przedmiot, nie jak na piękną kobietę, lecz w sposób nieuchwytny, jakby przenikał na wskroś jej duszę, jej strach, jej kruchość, jej niezdolność do walki ze światem, nad którym pozornie dominowała, choć tak naprawdę niczego o nim nie wiedziała. / 11 minut.
|
|
|
|