 |
bez kitu, jeśli pani od polskiego zapyta mnie czemu zrobiłam kleksa na pół zeszytu w pracy domowej, powiem, że pan kot za mocno rżnął panią kotkę, a że wydała z siebie śmiertelnie przeraźliwy odgłos - wystraszyłam się, czego efektem był jedynie rozlany atrament, nie zawał.
|
|
 |
śmiało mogę zaznaczyć Mu obecność podczas kolejnych dwunastu miesięcy, w moim sercu.
|
|
 |
patrzę jak wodzi palcem wskazującym po Jego klatce piersiowej, brzuchu, w końcu przechodzi w granice rozporka. niezła, moje dłonie nie powędrowały tam podczas naszego dość długiego związku, Jej - ewidentnie coś przyciąga, po pięciu minutach znajomości.
|
|
 |
będę, niczym Kopernik tylko zamiast teorii geocentrycznej obalę tą tymbarkową, a pro po tego, że nie ma rzeczy niemożliwych. owszem są. nierealnym jest przykładowo wyspanie się w ciągu tygodnia, kiedy nazajutrz trzeba iść do szkoły, nauczenie się perfekcyjnie na wszystko, jak i totalnie zlewanie na Jego osobę. takie życie.
|
|
 |
zaufam Ci. teraz, za miesiąc, po roku nieobecności - zawsze. mimo okoliczności, czy bólu jaki zdążysz mi do tego czasu zadać. zaufam nie pytając o powód. nie prosząc o wyjaśnienia. bo przecież jeśli się kogoś kocha, mimowolnie obdarza się tą osobę zaufaniem.
|
|
 |
potrzebuję czekolady z orzechami, soku pomarańczowego, położenia się do łóżka, odwołania jutrzejszych i piątkowych lekcji, oraz Jego głosu. tonu, który mimowolnie uniesie mnie ponad powierzchnię ziemi. uskrzydli.
|
|
 |
najlepszy sposób na zdobycie nowych wrogów? zwróć na siebie uwagę najseksowniejszego kolesia w szkole. spraw, żeby nie odrywał przez kilka minut od Ciebie wzroku. każda, która potajemnie się w Nim podkochuje, mimowolnie Cię znienawidzi.
|
|
 |
uwielbiam kiedy śnieżnobiała koszula idealnie podkreśla Jego klatkę, mięśnie brzucha, biceps. ubóstwiam kiedy zbiega po szkolnych schodach zarzucając w biegu na siebie czarną marynarkę. kocham kiedy przeczesuje dłonią włosy postawione delikatnie na żel. mimo tego chorego zabiegania zatrzymuje się przy mnie i obejmuje, unosząc wręcz nad ziemią. jak gdyby nigdy nic pyta co u mnie, podczas gdy wszyscy z niecierpliwieniem na Niego czekają. cicho powtarzam Mu, żeby spływał, że pogadamy potem. widzę jak niechętnie spełnia moją prośbę, dzięki czemu coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, jak bardzo ważna dla Niego jestem.
|
|
 |
świadomość, że za sto dni, które i tak miną niesamowicie szybko, będziemy musieli się rozstać i wcale nie spotkamy się znowu, we wrześniu, na akademii rozpoczynającej rok szkolny. nie wyjdziemy ze swoich klas usytuowanych na przeciw siebie, z planem lekcji w dłoniach, mówiąc sobie ciche 'do jutra'. za sto dni rozpoczną się wakacje, przerwa od nauczycieli, sprawdzianów, masy kartkówek, nieprzespanych nocy. koniec z Tobą. bo być może kiedy wtulę się w Twoje ramiona dwudziestego czwartego czerwca, mocząc łzami Twoją nieskazitelnie czarną marynarkę - to będzie ostatnia minuta w której będę miała okazję napawać się Twoją obecnością, a szkoda. wielka szkoda.
|
|
 |
nie przepadam za Nią, ale kiedy widzę ten cwaniacki błysk w Jego źrenicach, ten chamski uśmieszek, mam ochotę złapać Jej rękę i przykuć do szkolnego kaloryfera. może to też wpływ Jego imienia, które pozostawiło na moim sercu ewidentne szramy, może typowy uraz do facetów - to nie ma znaczenia. byłabym w stanie strzec nawet najgorszego wroga przed zranionymi uczuciami.
|
|
 |
zadawaj mi ból w dalszym ciągu, proszę. przynajmniej będę wiedzieć, że jesteś.
|
|
 |
przepraszam, miśku. co mówiłeś? już mam zaczynać płakać?
|
|
|
|