 |
|
Lepsi ? Nie są, nie czuj sie gorszy
Kto im dał prawo żeby moc nas
osądzić?
Dosyć!Spojrz mi w oczy, wiesz
przecież
Nikt mi tego nie dał, nikt tego nie
zabierze.
|
|
 |
|
Nasz krzyk,nasze łzy, powiedz czy
to zmieni coś
Chyba każdy z nas, często życia ma
już dość
Tu gdzie czuć jak znika, całego
piękna moc
A niczym nowym nie jest z
nerwów nieprzespana noc.
|
|
 |
|
i nadchodzi poniedziałek, znienawidzony dzień, tych wszystkich, którzy nie mają ferii.
|
|
 |
|
Chłopak którego kochasz, po jakimś czasie okazuje się zwykłym skurwielem.
|
|
 |
|
Nie bój się kochać, kogoś na kim Ci tak cholernie zależy.
|
|
 |
|
Chciałbym uciec stąd i zapomnieć
o wszystkim
Zapytaj mnie o coś zanim spadnę
na dno
Zapytaj zamiast ciągle siedzieć i
milczeć
Nie pytaj już, bo czuję, że to nie to.
|
|
 |
|
Nie ma nic gorszego od bezsilności, myśli samobójczych i nałogów..
|
|
 |
|
Czasem brakuje sił, czasem nie
wiesz już nic,
chciałbyś wykrzyczeć im, dajcie
nam żyć..
|
|
 |
|
szlugi na przerwach to już prawie przedmiot szkolny.
|
|
 |
|
` wiesz dobrze, że bywają takie momenty, kiedy uśmiechasz się tylko po to, żeby się nie rozpłakać .
|
|
 |
|
zapaliłeś mi przed oczami zapałkę, a następnie zgasiłeś palcami. chwilę później wsadziłeś rękę pod bluzkę, bez zawahania. kiedy spytałam co robisz, odpowiedziałeś, że chcesz się dorwać do mojego serca. spytany dlaczego, uznałeś że chcesz zgasić jego płomyk równie dosadnie co ten zapałki. podziękowałabym za troskę, ale nie lubię być ironiczna.
|
|
 |
|
cały dzień oczekuję momentu, kiedy mogę zamknąć oczy, prymitywnie drżąc powiekami z obawy, że nie uda mi się przypomnieć rysów Twojej twarzy. marzę. marzę bez nadziei, ale z uśmiechem, że mogę Cię mieć chociaż w takiej postaci. zasypiam, starając się przypomnieć Twój zapach. kurczowo ściskając poduszkę prawie potrafię oszukać samą siebie, że przytulam właśnie Ciebie, że czuję Twoje kości miednicze, uwierające mnie w tył pleców. później najgorszy moment, budzę się, gwałtownie siadając na łóżku. po mojej koszuli ciekną strużkiem łzy. podnoszę powieki, wiedząc że znowu uciekłeś. spoglądam przez okno, siadając na parapecie. nie. najpierw odsuwam znicze, które mam przygotowane każdego dnia, żeby Cię odwiedzić. siadam obok nich i szepczę po cichu, żebyś dał mi chwilę na zebranie się i zaraz do Ciebie pędzę, żeby jak codzień zostawić ślady szminki na Twoim imieniu, wygrawerowanym na marmurowej płycie.
|
|
|
|