 |
i może jestem już martwa, bo zjebał mi się świat, a mnie to nie martwi.
|
|
 |
wolę sobie tłumaczyć, że ręce mi się trzęsą z zimna, niż ze strachu, że te wszystkie emocje mnie wykończą. | gazowana
|
|
 |
taak, cudownie jest w chwilach, gdy siedzisz wpatrzona w jeden punkt, nie masz pojęcia co ze sobą zrobić, żebra miażdżą Ci serce, stres całkowicie Cię dogania, ręce trzęsą się z przerastającej nas przeszłości i nie potrafisz się pogodzić z tym, że to co było już nie wróci, że to tylko chwile które się ulatniają, chociaż po pewnym czasie znikają z naszej pamięci a jakiś czas potem uderzają w nas z podwójną siłą, wtedy ciśnienie wzrasta, pojawia się szybsze tętno, jesteśmy całkowicie bezradni.. i pomyśleć, że tyle emocji może wywołać u nas tylko jedna osoba. a to przecież nie wszystko, nie da się opisać tego dogłębnie słowami. to jest kawałek moich uczuć, które tu przelałam. tylko ten kawałek, a reszta siedzi we mnie od dłuższego czasu i czekam tylko, by to minęło. ale emocje górują i dają co dzień o sobie znak, nie dają mi zapomnieć o tym, jak bardzo Cię kochałam, a jak bardzo nienawidzę. | gazowana
|
|
 |
najczęściej myślę o Tobie, a na kolejnym miejscu znajduję się oddychanie. nie, nie pomyliłam się i nie powinno być na odwrót. nie moja wina, że tak na mnie działasz! | gazowana
|
|
 |
wszystko co otacza, przypomina mi chwile, w których uśmiech był podstawą każdego dnia, kiedy szczęściem była jego obecność, jedno muśnięcie warg i delikatny oddech ogrzewający każdy kawałek mego ciała. chociaż już nie raz obiecywałam, że przeszłość zostawiam za sobą, każdą bliznę w sercu po prostu wymazuję, by teraźniejszość stała się czymś czym żyję, to wspomnienia każdego dnia atakują me myśli i serce. czasem ból jest przeszkodą w złapaniu oddechu, multum słów przeciskających się przez gardło, które już nigdy nie ujrzą światła dziennego, i jego postać przeszywająca każdą, kolejną myśl, drżące usta i zimne dłonie, uświadamiające fakt, że tęsknię stały się codziennością. | endoftime.
|
|
 |
codziennie tęsknię z nim po raz ostatni, codziennie widzisz spływające po mych policzkach łzy, wyryte żyletką jego inicjały na nadgarstku i krew na łazienkowych kafelkach, codziennie, po raz ostatni. | endoftime.
|
|
 |
nie widzę sensu w tym, aby każdego dnia wstając uśmiechać się do siebie, z blaskiem w oczach iść do przodu, nie zwracając uwagi na to co otacza. codziennie zatracać się w nadziei, że może jednak coś sprawi, że nagle zda sobie sprawę z tego wszystkiego, z tego, że szczęściem dla niego była moja obecność, mój uśmiech, oddech, i wróci przepraszając za każdą mą łze i krople krwi na mych nadgarstkach. nie widzę już sensu w tym by nadal żyć, by oddychać, tak swobodnie jak kiedyś, kiedy te nawet najmniejsze szczegóły w mym życiu, nie były brane pod uwagę. | endoftime.
|
|
 |
czasami po prostu zapominałam jak wyglądało moje życie zanim się w Tobie zakochałam.
Jak bardzo nudne było wszystko bez tych rozmyślań przed snem, bez szukania Twojej twarzy w tłumie...
|
|
 |
Zrób coś, powiedz cokolwiek,
uśmiechnij się, zrzućmy się na fajki, wino i trawkę,
biegajmy razem po mieście, połóżmy się na jezdni, pod gwiazdami,
ucieknijmy razem przed policją, śpiewajmy nasze ulubione piosenki,
narodźmy się znów razem, umrzyjmy wspólnie.
|
|
 |
kiedy leżałam obok niego wyobrażałam sobie, że leżę obok mężczyzny mojego życia,
który teraz pewnie śpi samotnie i już dawno zapomniał, że kiedykolwiek trzymał mnie za rękę.
|
|
 |
miłość nie jest dla ciebie nieważna, ani banalna. gdyby była, nie pisałabyś o niej, tylko o kawie z mlekiem. albo wczorajszej imprezie. albo nowej torebce od louis vuitton. a nie piszesz.
|
|
|
|