 |
- Czemu wyglądam jakbym miała problem? - powtórzyłam pytanie.
- Masz strasznie obgryzione paznokcie i trochę spuchnięte oczy, nie jakbyś płakała przed chwilą, ale tak, jakbyś płakała po trochu, codziennie - odparł. /— jakub żulczyk, instytut
|
|
 |
-Nie sa już razem! zerwali!-krzyknęłam informując o tym przyjaciółkę,która nie rozumiała mojego zachowania.Nie obchodziło mnie jak,ani dlaczego..Obchodziło mnie tylko to,że jest wolny,że nie jest z nią już.Po ponad roku znów zasnęłam spokojnie z uśmiechem na twarzy.Znów wróciła nadzieja i wspomnienia,które juz powoli zaczynały blaknąć..Które próbowałam wrzucić na wysoką pułkę z nadzieją,że szybko osiadzie na nich kurz..Ze po prostu o nich zapomnę..Jednak wczoraj wieczorem wszystko wróciło..Chciałąm pamiętać..Kochałam Go i świadomość,ze znów jest sam napawała mnie szczęściem..Niestety tylko do rana..Wystarczyło przekroczyc próg szkoły by zobaczyć Go gruchajacego do ten samej dziewczyny..Poczułam ścisk w żołądku i łzy napływające do oczu..On mnie nie kocha,nie pragnie.Więc dlaczego się łudzę?Nadal są razem,nadal chyba sie kochają,mimo,ze nie widać w nich szczęscia to trwają razem od prawie dwóch lat..Czas w końcu wydorosnąć,wrzucić w kąt przeszłość i zacząć wszystko o nowa..|| pozorna
|
|
 |
Mając dziesięć lat nie przypuszczała, że jej życie aż tak diametralnie się zmieni. Kiedyś była jak przeciętna, uśmiechnięta dziewczynka w jej wieku. Cieszyła się dniem, miała zaplanowane swoje życie co do najmniejszego szczegółu. Pragnęła zakochać się bez opamiętania w chłopaku swoich marzeń, mieć z nim gromadkę dzieci, zaistnieć w świecie modelingu... Ale zaledwie w przeciągu jednego nieszczęsnego wieczoru wszystkie jej marzenia prysły jak bańki mydlane. Straciła dosłownie wszystko. Rodzinę, dom, nadzieje. Jako trzynastolatka musiała ponieść ciężar rzeczywistości, już od czterech lat bezustannie dźwiga swój krzyż. Każdy kłopot, każdy dzień spędzony na siedzeniu w czterech i tych samych ścianach mogła porównać do kamyka. Potykała się o niego, upadała na ziemie, ale wytrwale podobnie jak Jezus, wstawała mino odmowy ciała, wyczerpania i brnęła dalej zmierzając ku swojej śmierci...
|
|
 |
|
najgorzej jest jak się coś zgubi. wiesz, telefon, klucze, kasę, albo takie tam, zaufanie.
|
|
 |
Jego kruche serce pękło na pół, gdy ją zobaczył. Tak dawno jej nie widział, pragnął poczuć jej dotyk, porozmawiać z nią, jednak pewna istotna rzecz uniemożliwiała mu w tym.
|
|
 |
nigdy nie posiadałam nic cudowniejszego niż świadomość, zniknięcia z tego brudnego świata. ucieczka i przeniesienie się w najcudowniejsze miejsce na ziemi. w Twoje ramiona, które są moim małym wehikułem, pomagających mi przez chwilę nie istnieć.
|
|
 |
i mogła leżeć na zimnej, marmurowej ziemi, cała potargana, umorusana w tuszu do rzęs. zaziębnięta, w sukience, która swoim wyglądem wcale jej nie przypominała. przechodni patrząc z góry, nie zwracali na nią uwagi. przecież w dłoni trzymała woreczek z białym proszkiem, co równoznaczne było z jej furiactwem, roztargnieniem i głupotą. nie zasługująca na krztę współczucia, przeniosła się na inny marmur. równie zimny. perfekcyjnie odsuwając znicze, ułożyła się płycie, układając głowę tuż przed nagrobkiem. wiedziała, że tylko na jego pomoc może liczyć. tylko on jest w stanie, dać jej ciepło, którego nie zaznała nigdy więcej, zaraz po tym, jak wyrwano go z jej objęć, zakopując 5 metrów pod ziemią.
|
|
 |
szept jest najbardziej podniecającą formą rozmowy. lubię kiedy szepczesz w moje usta. rozchylone, gotowe i zwarte do konwersacji. mimo sprzeciwów, zapełniające się Twoim oddechem zamiast słowami odpowiedzi.
|
|
|
|