 |
teraz nawet o mnie nie myślisz. obiecałeś układać z nachios moje imię. obiecałeś przypalać mleko, tak jak ja to zawsze robiłam przez nieuwagę, gdy odpisywałam Ci rano na smsa.. przysięgałeś, że koniec świata zostawisz dla nas. Dziś masz uczulenie na laktozę, mylisz moje imię z imieniem jakiejś statystki z reklamy na polsacie.. a koniec świata trafił szlag. Tak po prostu.
|
|
 |
jesteś lepszy niż czysta, surowa wybuchowa jazda, lepszy niż prochy, niż podwójna dawka koksu, niż konopie indyjskie, niż środki halucynogenne, niż ekstaza, kamasutra i tajskie zabawy. lepszy niż bananowe koktajle, masło orzechowe, niż gwiezdne wojny, lepszy niż Brad Pitt, niż Jimmy Hendrix i Armstrong, pierwszy człowiek na księżycu i święty Mikołaj. lepszy niż wolność. lepszy niż życie...
|
|
 |
Brakuje mi tych spotkań, bo przez ten krótki czas wydawało mi się, że coś ma sens. Pewnie złudnie jak zwykle. Takie dziwne wrażenie, że warto cokolwiek. Prawie nie pamiętam tego uczucia, tak rzadko mnie odwiedza. Żyję, owszem. I właściwie nic poza tym. Na niczym mi jakoś szczególnie nie zależy. A wtedy przez krótką chwilę naprawdę mi się żyć chciało...
|
|
 |
Czasami jest tak, że nawet wódka i papierosy nie pomagają. Wtedy puszczam głośno muzykę. Najlepiej R&B. Nalewam gorącej wody do wanny i leżę tam z otwartymi drzwiami łazienki. Z pokoju słychać głośną muzykę, a sąsiedzi z góry uderzają szczotką w rury co daje jeszcze lepsze basy. Wtedy czuję, że ja też mogę robić co chcę i mieć wszystkich w dupie.
|
|
 |
Herbata sparzyła podniebienie, język i przełyk. Z cytryny została tylko skórka i mały osad z cukru na dnie. Chyba czas się zbierać do spania. W końcu jutro nowy dzień, kto wie co przyniesie.
|
|
 |
kilkadziesiąt kilometrów, smsowe listy od Pana i uczucie dławiącej tęsknoty.
|
|
 |
potraktowałeś mnie jak papierosa, zapaliłeś degustowałeś smakiem a później zgasiłeś i zdeptałeś
|
|
 |
wieczorna pora, siedze nad kubkiem kakao, mysle o niczym czasem tylko o tobie, mniej wiecej 60 razy na minute, siedzac w wannie spowiadam sie pralce z milosci do Ciebie.
|
|
 |
codziennie rano podrywam się na dźwięk telefonu mając nadzieję, że napisałeś spóźnione dobranoc. i codziennie rano przeżywam rozczarowanie. to tylko pieprzony budzik...
|
|
 |
Nawet milczenie z nim miało inny wymiar - metafizyczny. To nie była jakaś tam niezręczna cisza, która uwierała i stawała się nieznośna. Nikt od niej nie uciekał. Nie wymyślał bzdur, byleby tylko przerwać tą niezręczność. Czasami ta cisza mówiła za nich. Tym niemym językiem tworzyła więź, silną barierę, przez którą świat nie mógł się przedostać.
|
|
 |
dzisiaj ucieknę tam, gdzie nic mi nie przypomni, że to Ty kiedyś wybrałeś mnie.
|
|
 |
ale, on już nie wróci. wszystko dobiega końca. każdy z momentów, naszego życia. a te, najpiękniejsze, mijają, ze szczególnie piorunująco szybką, prędkością.
|
|
|
|