 |
uzależniłam się od pocałunków o woni papierosów, dzikich i totalnie śmiałych gestów, nocy bez zmrużenia oka. kocham wtulając się w Twoje szerokie ramiona, opowiadać Ci jak minął mi dzień. co robiłam, minuta po minucie. czule głaszczesz mnie wtedy po włosach, co chwilę przytakując krótkim 'mhm'. potrafisz być w stosunku do mnie niebywale czułym i romantycznym facetem. takim, który bez ogródek patrząc kobiecie w Jej cudowne patrzałki potrafi wyznać swoje uczucia i niekoniecznie przy tym wierutnie kłamać. i wiesz? zdałam sobie sprawę, że lubię niegrzecznych chłopców. szczególnie jednego. tego, który potrafi mnie uszczęśliwić w stu procentach. tego, który sprawi, iż będę wręcz unosiła się nad ziemią. Ciebie.
|
|
 |
to idiotyczne, że dostajemy coś, co z czasem zostanie Nam perfidnie odebrane.
|
|
 |
siedem liter Jego imienia. siedem teoretycznie nic nie znaczących znaczków. mój sens. powód dla którego żyję.
|
|
 |
składał na moim ciele czułe pocałunki. począwszy od mojego ramienia, po kark, szyję, aż do obojczyka. przechodziły mnie przyjemne dreszcze. odchyliłam głowę do tyłu, opierając ją na Jego ramieniu. - jesteś cudowna. piękna. słodka. jedyna. - szeptał mi wprost do ucha, a ja mruczałam pod nosem w odpowiedzi, delektując się chwilą. zaczął muskać palcami moje biodra, podciągając bluzkę coraz bardziej ku górze. rozchyliłam przymknięte powieki. - boję się. - wyznałam Mu. położył mi palec na ustach, po chwili zastępując go swoimi wargami. doszczętnie odebrał mi mowę pocałunkiem, równocześnie ściągając ze mnie kolejne części garderoby. w końcu odsunął się ode mnie na kilka centymetrów, przerywając wszystkie wykonywane czynności. - kocham Cię. wciąż się boisz? - usłyszałam słowa, płynące z Jego ust. - już nie. - odparłam, zaczynając ściągać z Niego koszulkę.
|
|
 |
i nie wystarczają mi te trzyminutowe rozmowy na gadu dziennie. chciałabym Cię mieć tu, blisko.
|
|
 |
wybacz, kocie, ale chyba musiałeś się ostro jebnąć w głowę. zdajesz sobie sprawę, że przyszedłeś dziś do szkoły trzeci dzień pod rząd?
|
|
 |
a jedyne co miał jej do zaoferowania to kilka dobrze spędzonych nocy i zajebiste pocałunki. poprzestała na tą propozycję - miał niezły tyłek.
|
|
 |
mam czasem nocą takie idiotyczne omamy, że jednak leżysz koło mojego boku. czuję Twój oddech na moim karku, pomimo tego, że jest za mną jedynie powietrze. i Twój głos, Twoje 'śpij dobrze, maleńka' dobiega moich uszu, choć nikt tego nie wypowiada. za dużo zapamiętałam ze zbyt wielką dokładnością.
|
|
 |
chyba mnie od siebie uzależniłeś. chyba troszeczkę za mocno.
|
|
 |
i nie powiem Ci przecież, że tęsknię jak cholera, kocham Cię równie mocno jak dawniej, i brakuje mi każdego Twojego oddechu. ta pieprzona duma i honor - główni wrogowie miłości.
|
|
 |
nie znoszę tego jak mimowolnie ulegasz kiedy jakaś panna zakręci Ci tyłkiem przed oczami. nienawidzę kiedy wkładasz swój język w usta laski z którą znasz się od kilkunastu minut. nie lubię patrzeć jak po północy wychodzisz z jakąś lafiryndą z klubu, a potem to ja Cię pocieszam, kiedy ktoś złamie Ci to drobne serducho.
|
|
 |
nie wymagam miłości. oczekuję jednak szacunku.
|
|
|
|