 |
to takie absurdalne uśmiechać się na widok tej laski z innym kolesiem. ta chora radość, że nie lokuje swojego zainteresowania wokół Niego. tego za którego bliskość byłabyś w stanie zabić.
|
|
 |
deszcz zacięcie uderzał o ulicę, chodnik, moje ciało. Jego sylwetka odznaczała się na tle światła latarni. przyspieszałam kroku z każdą sekundą, bojąc się, że nie zdążę, znów zniknie. w końcu mimo szpilek ruszyłam biegiem, a stukot wybijał bolesny rytm. dobyłam do Niego i mimowolnie zaczęłam prosić, żeby wrócił, dał nam kolejną szansę, chociaż spróbował, nie odpuszczał tak łatwo. głos z chwili na chwilę wygasał mi coraz bardziej, oczy łzawiły na dobre, całe ciało opanowały drgawki. wziął mnie w ramiona plącząc niezdarnie swoje dłonie w moich włosach. - cholera, jesteś taka ważna... - wyszeptał całując mnie w czoło.
|
|
 |
korzystając z tego, że moje dłonie wędrowały po Jego torsie chcąc odepchnąć jak najdalej od siebie, przyciągnął mnie jeszcze bliżej do swojego ciała. jednym ramieniem zamknął mnie w stalowym uścisku, a dłoń drugiej ręki złożył uroczyście po lewej stronie klatki piersiowej. - naprawię. naprawię to. zobaczysz. - obiecał.
|
|
 |
Napisałam sobie na czole: ODDYCHAJ!
Teraz, gdy Cię widze spoglądam w małe lustereczko,
które zawsze mam przy sobie
i udaje mi się nie zapomnieć, że mam oddychać.
|
|
 |
To był jeden z tych dni ,kiedy budził ją ból..Nie wiadomo co ją bolało i dlaczego.To jeden z tych dni, kiedy chciało jej się płakać,choć nie wiedziała dlaczego. To był jeden z tych dni, kiedy ze słuchawkami w uszach,w rozciągniętym dresie, za dużej bluzie i wełnianych skarpetkach siedziała na parapecie zwinięta w koc. Patrząc godzinami przez okno. Tak bez powodu. To był jeden z tych dni ,kiedy nie ogarniała swojego życia... Jeden z tych dni kiedy było jej źle .Po prostu było jej źle tak bez przyczyny .
|
|
 |
nadchodzi dzień, kiedy robisz makijaż tylko dlatego, że jest on zdecydowanie najmocniejszym argumentem na to, aby powstrzymać się przed płaczem.
|
|
 |
teraz już wszystko będzie wspaniale. zero problemów, niewiadomych, trudnych decyzji, błędów. nie będzie łez, bólu, cierpienia pod każdą inną postacią. i pokocham Cię. ze wzajemnością. dobrze?
|
|
 |
pogódź się ze świadomością, że nie potrafisz mnie zatrzymać.
|
|
 |
mi jest już obojętny, ale serce nadal cicho prosi o Jego obecność. głupie.
|
|
 |
dopóki nie będziesz miała ochoty rzucić się na Niego szarpiąc wściekle za koszulkę, jednocześnie pragnąc zacząć całować do utraty tchu - nie mów mi, że sobie nie radzisz.
|
|
 |
martwiłam się, nieraz zastanawiałam się czy u Niego wszystko gra, niekiedy już miałam włączone okienko rozmowy z Nim. ale zawsze rezygnowałam, bo ta chora duma, honor po tym co zrobił. i nagle pojawia się po niewytłumaczonej nieobecności na ostatniej godzinie, mija mnie z tym znajomym uśmiechem, który rozbija mimowolnie od środka, wita się. unoszę delikatnie kąciki ust, bełkoczę ciche 'hej', staram się postępować powoli, tak, żebym nie zauważył jak się cieszę na Jego widok, jednak od środka uświadamiam sobie, że tęskniłam. cholernie mocno tęskniłam.
|
|
 |
kochał mnie za tą niepoprawność.
|
|
|
|