 |
Chcę pokonać lęk teraz , wiatr łamie mi kości wiesz .. umieram .
|
|
 |
To jest problem wiesz , dusi mnie wszechświat ,
chcę złapać oddech lecz brak tu powietrza . Mam fobię , bo kłamią nawet gwiazdy .
|
|
 |
Żyły cztery samotnie , dość głośno bez planu.
Z ambicją by serce miasta wynieść z Manhatanu.
|
|
 |
Bez względu czy to miejski styl , otworzę umysł chcę złapać sens i poczuć powód do dumy . By tego czego częścią jestem nie można stłumić .
|
|
 |
'' Krążyły bajki o tamtych chłopakach , którzy chwytali majki i tłum zaczynał skakać . ''
|
|
 |
Mamy chamski styl, wiesz to właśnie my .
|
|
 |
Pojawia się pytanie czy mój wysiłek na próżno
do tego dokuczają kontuzja za kontuzją.
|
|
 |
a my? cały czas się znamy, lecz to już nie to. [ Pezet ]
|
|
 |
Pamiętam doskonale ten wieczór. Płakałam wtedy, płakałam po raz pierwszy od czterech lat. Po raz pierwszy łzy lały się z powodu braku zrozumienia jak mogłam być tak głupia. 22 szpitalna sala, siedziałam na skrzypiącym łóżku. Świetlówka mrugała i dawała nikłe światło. Zapach był typowo szpitalny i typowo nieprzyjemny. Kraty w oknach i miasto które zdawało się być senne i ciężkie. Usilnie przypominałam sobie zdarzenia z poprzednich kilku godzin. Nie miła pielęgniarka powiedziała mi, że matka wyszła bo nie miała ochoty na mnie patrzeć. Wszystko dobijało coraz mocniej, nawet wstać nie mogłam po podłączana do kilku kroplówek odtruwających organizm. Odrzucenie od matki, wykład lekarza na temat tego, że nie powinnam żyć i usilne pytania pani psycholog o pocięte ręce i nogi. Wszystko było obce i nie potrzebne. Straciłam wtedy wszystko, opinię, znajomych i dziewczynę którą kochałam, przyjaźń która nas łączyła nie była idealna ale kochałyśmy się. /improwizacyjna cz.1
|
|
 |
Pokazała mi swoją miłość na psach zgarniając cały syf na mnie. Nie było jej przy mnie gdy leżałam w tym pieprzonym szpitalu. Nie zainteresowała gdy całą noc leżałam zwijając się w kłębek, gdy tak naprawdę chciałam sie zabić. Wiem, szpital to nie było odpowiednie miejsce na tego typu cyrki, ale naprawdę żałowałam, że to przeżyłam, że w szpitalnych oknach są kraty, że zabrali mi wszystkie ostre przedmioty, żałowaałam tego wszystkiego. Do dzisiaj żałuję, bo właściwie nienawidzę siebie również przez to. Przez moje olewanie wszystkiego, przez wieczne bycie pod wpływem, używki, zabawy na uczuciach innych gdy sama byłam z nich wyzyskana. Nie potrzebowałam uczuć do seksu i powodów do chlania. Nie widziałam potrzeby chodzenia do szkoły i normalnego życia. Nienawidzę siebie, bo wiem, że gdzieś tam w środku wciąż jestem ja, ta sama co kiedyś, z wiecznym wyjebem, i boję się, boję się, że kiedyś wrócę do poprzedniego życia, mimo, że skurwiłam się w nim, mimo to. /improwizacyjna cz.2
|
|
 |
|
Niesamowite uczucie, kiedy patrzysz na łzy szczęścia osoby, której pomagałaś osiągnąć to co było dla niej ważne, gdy robiłaś wszystko, żeby coś jej się udało. Emocje nie do opisania, dla takich chwil warto żyć.
|
|
|
|