 |
powoli zaczyna do mnie docierać, że to już, nadeszły te długo wyczekiwane wakacje do których czas tak niemiłosiernie się ciągnął. chyba zaczynam pojmować, iż straciliśmy tą znajomość doszczętnie, że zerwała się ostatnia nić jaka między nami była - niepewne spojrzenia na szkolnym korytarzu, kilka wymienionych od czasu do czasu zdań. miną wakacje, proste, nie będą niestety trwać w nieskończoność. ja wrócę do szkoły, żeby pomęczyć się tam jeszcze kilka lat, a Ciebie już nie będzie. może to głupie i zapewne tego nie zrozumiesz, ale dziękuję. za to, iż w odpowiednim momencie odwróciłeś się tłumacząc mi, że tak będzie lepiej. wtedy miałam Cię za sukinsyna, który najpierw mnie zbajerował, potem zniknął. na chwilę obecną wiem, że kierowałeś się tylko jedną kwestią. moim dobrem.
|
|
 |
miłosne rany zawsze bolały najbardziej
|
|
 |
ognisko, piwa ukrywane przed nauczycielką w bluzach, latające kiełbaski, migdalenie się w wysokiej trawie, bezcenne zawstydzenie kumpli przy grze w butelkę, powrót średnio trzy kilometry w dwie minuty. godzina dziewiąta następnego dnia, szybkie ogarnięcie, kierunek stajnia. przez ponad dziesięć godzin - malowanie drągów, stojaków, oprowadzanie dzieciaków na kucykach, oswajanie koni z nowymi przeszkodami, trening, przygotowanie reszty konkurencji do zawodów. powrót do domu, spanie, pobudka o 8, ponownie nakurwiamy na stajnie. wakacje '11, przejdziecie do historii.
|
|
 |
Jeśli nadal coś do mnie czujesz, powiedz to, teraz. Masz godzinę. Równiutko o godzinie 00:00 zapomnę o Tobie bądź zatracimy się w sobie bez pamięci. Jeśli powiesz 'i still love you' dopilnuję byśmy byli razem, jak to mówią na dobre i na złe. Będziemy jedną z najbardziej zakochanych w sobie bez pamięci par. Jeśli jednak stchórzysz wiedz, że już takiej okazji więcej nie będzie, więc od razu możesz spakować swoje rzeczy i wyjechać, z dala od mnie. ale bez pożegnania. nikt nie lubi pożegnać. zwłaszcza moje serce. tak bardzo się wtedy wzrusza.
|
|
 |
nie jesteś tym Michałem, którego kiedyś kochałam /egao
|
|
 |
Powód jest beznadziejnie prosty.
Składa się z dwóch liter.
On.
|
|
 |
Wódka z lodem szkodzi na nerki.
Rum z lodem niszczy wątrobę.
Whisky z lodem atakuje serce.
Gin i lód szkodzi na mózg.
Coca-cola z lodem niszczy zęby.
Oznacza to, że ten cholerny lód szkodzi na wszystko /net
|
|
 |
Są takie dni, które mogłyby się w ogólne nie kończyć. Są też takie dni które, mogłyby się wcale nie zaczynać.
|
|
 |
nie biegnij za nią
skoro pozwoliłeś jej odejść.
|
|
 |
stał na drugim końcu korytarza, szybko zbiegłam ze schodów. powiedział coś do swoich kumpli po czym skierował się na salę w której lada chwila miała rozpocząć się akademia. krzyknęłam Jego imię na co mimowolnie się odwrócił. złapałam oddech. - chwila, czekaj. - wybełkotałam. uśmiechnął się w końcu rzucając krótkie 'no co tam?'. zgarnęłam włosy z twarzy. - ostatni dzień, co? słuchaj, nie wyszło Nam, no. nie spróbowaliśmy, nie skorzystaliśmy na dobrą sprawę z szansy jaką dał nam los. trudno, żyje się dalej, nie? - wyrzuciłam z siebie z półuśmiechem. - ale kumple, do ostatnich dni. - dokończyłam, kiedy nie odpowiadał dłuższą chwilę. przytulił mnie do siebie powoli. - najlepsi kumple. - szepnął mi do ucha po czym wypuścił z uścisku i złapał panią, żeby dopracować szczegóły kwestii, jaką miał wygłaszać. a ja zostałam tam analizując to, czego przed chwilą doznałam odruchowo przytykając ucho na wysokości Jego serca. nie biło naturalnie. kumple, ta. jeszcze kumple, jeszcze.
|
|
 |
za dużo wiedział. potrafił z mojej miny, spojrzenia czy gestów wyczytać dosłownie wszystko. nawet mi to pasowało, dopóki dawałam radę ukrywać, że tak naprawdę jest mi obojętny.
|
|
 |
teraz tylko się ogarnąć na ognisko i dobrze rozpocząć te wakacje z postanowieniem, że będą najlepszymi, jakie można sobie wyobrazić. nie spierdolić sprawy przez uśmiech jednego kolesia i fakt, iż to już koniec, ostateczny, nie będzie nic dalej.
|
|
|
|