 |
Mówią, że nie warto mieć marzeń, bo większość z nich i tak się nie spełnia. Moim marzeniem jest w końcu poczuć smak twoich ust i wtulić się w twoją ciepłą klatkę piersiową. Spełnisz moje marzenie? / jamaica.
|
|
 |
Tak naprawdę to cały czas czekam tylko na Ciebie. Nie obchodzi mnie nikt inny, pragnę tylko ciebie, chce widzieć twoje oczy i czuć twoje perfumy. Pomimo tego ile krzywd mi wyrządziłeś to cały czas Ci wybaczam i ufam. Czy to normalne? / jamaica.
|
|
 |
Musiałam jak najszybciej zająć czymś myśli,
żeby się nie rozpłakać. Nie czas użalać się na
sobą, pomyślałam. Jest tyle ważniejszych
spraw, niż moje delikatne serce.
|
|
 |
To jedyny mężczyzna na którego widok
krew szybciej mi krąży. Ale jest także trudny,
skomplikowany i dezorientujący.
|
|
 |
Uśmiecha się do mnie i ten uśmiech kurwa
kocham. Nie oddam, nie mogłabym oddać,
nie chcę oddać tego uśmiechu. Nie oddam
go. Nie ma kurwa mowy.
|
|
 |
Pokaż obojętność, a wszystko zacznie się
układać.
|
|
 |
Był moim wzorem na niezaprzeczalne szczęście. Otuchą, oparciem i uśmiechem. Moim własnym sensem. Wszystkim czego potrzebowałam, aby żyć. Był każdym oddechem, a nawet każdym mrugnięciem oka. Był ważny dla mnie ze wszystkimi zakamarkami duszy i z całą tak zwaną paletą wad, która dla mnie była czymś na kształt zalet. Był tym dla kogo potrafiłam zrezygnować nawet z ulubionej przesłodzonej kawy czy obecności na meczu szczypiorniaka, a każdy kto mnie zna, potwierdzi że to wcale nie takie proste. Był kimś dla kogo potrafiłam zrezygnować z własnego szczęścia, aby widzieć jego zadowolony uśmiech pod koniec dnia i czuć się tą jedyną choć przez chwilę.
|
|
 |
To trudne do opisania jak bardzo pragnę jedynie twojej przyjaźni, jeśli nie mogę mieć więcej. Pragnę wiedzy, że nie jestem dla ciebie niczym.
|
|
 |
pamiętam, jak oglądaliśmy razem każdy
mecz. jak potrafiliśmy gadać całą noc,
zupełnie o niczym. jak śmialiśmy się z
pustych lasek, które ubierają się jak dziwki i
nakładają tone tapety. byłeś jak najlepsza
przyjaciółka, ale w wydaniu chłopaka. nie
przeszkadzała nam płeć, nieraz potrafiliśmy
siedzieć w swojej obecności w samej
bieliźnie, zupełnie nas to nie krępowało. i
cholernie boli świadomość, że to wszystko
zjebałam. że powoli zaczynałam pragnąć
Twojego pocałunku, a kiedy Cię nie było -
brakowało mi tego, że nie mogę się w Ciebie
wtulić. jak mogłam to spieprzyć i się
zakochać. przepraszam, kurwa.
|
|
 |
picie wódki z gwinta, trzymanie głowy gdy
jedno z nas wymiotuję po imprezie. cały
karton piw, które mamy obalić za jeden
wieczór i organizowanie karaoke bez
znajomości słów piosenki. nocne wyprawy
po mieście, wypalanie papierosa za
papierosem i śmianie się aż do bólu
brzucha. jedzenie na wynos, a potem nie
możemy się ruszyć z mojego łóżka, które
jest podobno jednoosobowe, a mieści się
cała nasza ekipa. tylko z nimi potrafię być
sobą bez ani jednej nutki fałszu. tylko oni
rozumieją całe to cierpienie, które wyrażam
w krzywym uśmiechu. kocham ich, nie
wyobrażam sobie życia bez tych osób, bo
świat straci dopiero swoją wartość wraz z
ich odejściem, nie wcześniej.
|
|
 |
zadzwoniłam dzwonkiem, a drzwi
otworzyła mi mała, pięcioletnia
dziewczynka, którą uwielbiałam. 'no cześć
niunia' - uśmiechnęłam się do niej, kucając i
łaskocząc ją. 'a wieś cio ceba robić jak jadą
pśy? biegnąć szybko albo mówić, że się nić
nie wie' - powiedziała, dumna z siebie. 'coo,
czego ten pacan Cie nauczył' - zaśmiałam się.
nagle wyszedł z kuchni - łysy, wytatuowany
gostek w jasnych jeansach, białej bluzie i
jasnej czapce, z wrednym wyrazem twarzy.
'Nikola, w tej chwili do mamy' - stanowczo
powiedział, po czym zamknął drzwi i
obejmując mnie z uśmiechem na twarzy
udał się w kierunku wyjścia. 'czego ty jej
uczysz, głupku?' - zaśmiałam się. 'samych
podstaw, dziecino. samych podstaw' -
powiedział, odpalając szluga.
|
|
 |
Nie lubię. Nie lubię jak ktoś kłamie, jak nie dotrzymuje słowa, jak zawodzi. Nie lubię jak się zaczynam pozytywnie nastawiać po to, by za chwilę stwierdzić, że każda historia kończy się tak samo.
|
|
|
|