 |
W jej ramionach się już gnieździł, trzęsła się cała
Wybiegła rzucając na dobranoc mu "spierdalaj"
|
|
 |
Jej wzrok co raz mocniej ładował ból pod mostki
|
|
 |
I oboje już nie mieli wtedy nic do stracenia
Bo stanęła Ziemia i wymieniali spojrzenia
|
|
 |
Widziałem zapłakaną parę, wsiedli razem w wieczornego busa
On gdzieś dalej usiadł i stare słuchawki miał na uszach
|
|
 |
I co mam kurwa znowu płakać, że jest mi niedobrze?
Daj spokój, nie przemęczaj oczu, szkoda Twoich łez.
|
|
 |
Nieprzytomne spojrzenie, a w oczach dużo smutków,
Wzrok skierowany w ziemie i nie zdaję sobie sprawy
|
|
 |
co ci to dało? Nic. A powinno.
Postaw się na jego miejscu poczuj to pierdoloną bezsilność.
|
|
 |
pod tym blokiem gdy wiedzieli że są dla siebie stworzeni
i znalazła w nim pamiątkę kryjąc swe dłonie w kieszeni .
|
|
 |
Długi rok siedział w celi, bo pchał proch, skumał błąd
kruszył szkło, teraz przez to szkło, dotyka jej rąk.
Choć krył łzy, pisał wciąż do niej listy z więzienia,
że dla takich jak my nasz dom jest tam gdzie nas nie ma
|
|
 |
Gdy ostatni raz ją widział to czas pędził tak bez przeszkód
i zostawił mu tęsknotę na krawędzi tego zmierzchu.
|
|
 |
w tym że ona to królowa, a on raczej to bandyta.
Spytał kogo to obchodzi, „mnie” odpowiedziała ona,
|
|
 |
Czuł jej dłonie, budząc się tak koło niej nazajutrz
poczuł chwilę się jak gdyby był po tamtej stronie raju.
|
|
|
|