 |
nie ma nic piękniejszego niż moment kiedy w życiu pierdoli Ci się dosłownie wszystko, a Ty masz tą jedyną osobę na której możesz polegać. tą do której dzwonisz w środku nocy, a ona boso przybiega pod Twój blok bo z rozpędu zapomina o butach. przytula Cię. niby prymitywny gest, a potrafi zdziałać tak nie zwykle wiele. osoba, która potrafi doprowadzić Cię do ataku śmiechu chociaż od samego rana masz ochotę wybuchnąć spazmatycznym płaczem. ta, dzięki której przez chwilę zapominasz o bagnie w którym toniesz i zaczynasz się łudzić, że ten cały burdel ma jakikolwiek sens.
|
|
 |
- nienawidzę jak płaczesz kochanie. - powiedział z troską w głosie. - cudownie wyglądasz z nosem upapranym w tuszu, posklejanymi od łez rzęsami, ale mimo wszystko. patrzyła na niego swoimi orzechowymi tęczówkami, wypełniającymi się na nowo łzami. - jesteś piękna kochanie. nawet taka niewinna, rozhisteryzowana, roztrzęsiona. wtuliła się w niego. - jednak jeszcze piękniejszy jest fakt, że mogę wytrzeć te łzy swoim osobistym rękawem, maleńka.
|
|
 |
pukać to Ty sobie tym ptaszkiem w drzwi możesz, kochanie.
|
|
 |
i choćby ta dziwka zwana sercem miała przestać w odsieczy pompować mi krew i tak Cię stamtąd wydrapię. chociażby łyżeczką od herbaty.
|
|
 |
los czasami traktuje mnie w taki sposób jakbym co najmniej wykonała na nim brutalny gwałt w afekcie za przeszłość.
|
|
 |
nie znoszę momentu kiedy ode mnie wychodzisz zaraz po tym jak wieszam Ci się na szyi nie mogąc pożegnać się z Twoim oddechem na mojej twarzy. jak mantrę powtarzałam, żebyś został chociaż doskonale wiem, że to znikome bo i tak musisz iść. zostaję sama. siadam na łóżku na którym jeszcze chwilę wcześniej wyznawałeś mi dozgonną miłość. nienawidzę tej pustki, irracjonalnej tęsknoty za Tobą chociaż jeszcze nie zdążyłeś wyjść z mojej klatki. zostaję sam na sam z Twoim zapachem na mojej pościeli, na mojej skórze. skrupulatnie wąchając poduszkę odliczam sekundy do naszego kolejnego spotkania.
|
|
 |
dzięki moim ukraińskim korzeniom jestem tak podła, nieprzewidywalna. każda Ukrainka jaką znam, jest taka. utożsamiam się z tym. mówię po rosyjsku, co prawda niewiele, ale coś. witam się w tym języku, żegnam, mówię proszę, dziękuję, nie po polsku. na ukraiński przyjdzie jeszcze czas. wracając do pierwszego zdania, bywam mściwa. nie odpuszczam. niszczę plastiki, każdego po kolei, nie wybaczam zdrad, po prostu odbijam, nie licząc się z konsekwencjami. przepraszam, ale niezła ze mnie wredota.
|
|
 |
narzuciłam czarną skórę, najaczki i wyszłam. mimo deszczu, który niszczył misternie ułożoną fryzurę, nie nałożyłam kaptura. szłam spokojnie z duszą na ramieniu. bałam się. z daleka dostrzegłam sylwetkę mojego kochanka. podeszłam bliżej, trochę ciekawa. niebieskie oczy, chciałam utopić się w ich blasku. przytulił mnie do serca, niesamowite uczucie. robiliśmy źle wiedzieliśmy o tym doskonale. zdrada, którą brzydziłam się od zawsze była tak blisko. co gorsza z dwóch stron. jeden pocałunek, drugi, brak wyrzutów sumienia. odbiłam.
|
|
 |
tylko ja, papierosy i druga połówka - Bolsa. zapach samotności unosił się w powietrzu. głośnikami władał Pih, nasz ukochany raper. setki fotografii porozrzucanych na podłodze, każda z podobnym obrazkiem. ja i Ty, lub Ty sam, ewentualnie ja w Twojej bluzie, ja z Twoimi rodzicami. oczy mimowolnie zaszkliły się. te dni, całe miesiące zaangażowania poszły na marne. zostały głupie fotki, kilka prezentów od Ciebie, cała masa wspomnień, które tak bolą. chyba naprawdę nie pasowaliśmy do siebie, Kochanie.
|
|
 |
nawet nie usiadła, nie wypiła kawy. chodziła tylko w koło po szpitalnym korytarzu, trzęsąc się ze strachu. w myślach powtarzała kilka nic nieznaczących słów - mogłam tak nie robić, mogłam tego nie kończyć. jej kochany umierał, przedawkował tabletki, lekarze robili wszystko by go odratować. uwierzyła innym, wmawiali jej zdradę, zapomniała o zdaniu najważniejszego człowieka. po dwóch godzinach wyszedł lekarz, jego mina mówiła wszystko - nie mogliśmy nic zrobić, tak mi przykro. krzyknęła, padła na ziemię, płakała, waliła nogami w podłogę, po chwili podniosła się i wybiegła, z torebki wyjęła nóż i wbiła go prosto w serce. umarła z miłości.
|
|
|
|