 |
przepuszczając przez palce resztki normalności, próbuję ciaśniej owinąć się szlafrokiem, jakby w obawie, że całe ciepło opuści moje ciało, zostawiając kości obleczone zimną skórą. różowe, frotowe skarpetki podciągam do kolan, jednak wciąż nie czuję stóp. dźwięk odsłanianych zasłon wyrywa mnie z otępienia, podnoszę wzrok, ale to tylko wiatr chciał się wprosić. czegoś mi brakuje. gdzieś wewnątrz słyszę głos, ciepły, niski. odbija się od niepomalowanych ścian. to chyba jakiegoś uczucia mi brakuje. może przyjaźni, która dawno temu, wyjechała na wakacje, a może miłości, która jeszcze się nie pojawiała. może listonosz nie dostarczył jej mojego zaproszenia. moich setek zaproszeń. może marzenia się nie spełniają. a może właśnie to mam teraz robić - parzyć herbatę, czekając w niepewności na to co może nigdy się nie zjawić./N
|
|
 |
mówią, że prawdziwa miłość jest wieczna. zawsze kochasz, nigdy nie używając czasu przeszłego. osobiście twierdzę, że jest w tym wiele prawdy. minęły lata, miałam kolejnego chłopaka, kolejne motyle w brzuchu, tak. jednak gdy wczoraj znów spojrzałam w jego oczy, znów poczułam jego dłonie, niby całkiem przez przypadek, wszystko się wznowiło. ta sama zapałka, wbrew prawom fizyki, znów się zapaliła./nieswiadomosc
|
|
 |
nienawidzę walczyć ze swoimi myślami. nocą pozwalają sobie na o wiele za dużo. wybiegają miesiące w przód, kreują plany i nie całkiem, a wręcz w ogóle nie realne sytuacje. czasem też, przy deszczowej pogodzie robią zgrabny unik, gdy chcę wreszcie podliczyć swoje błędy. na odwrót skaczą wstecz, tygodnie, lata. są wtedy najgorsze. interpretują krople spływające po szybie, jako wspomnienie tego deszczowego dnia, gdy spojrzeliśmy sobie w oczy po raz pierwszy. nienawidzę się za ten brak kontroli. za to zagłębianie się w fikcję i kompletne niezaangażowanie w rzeczywistość. ale to jak uzależnienie. jak nałóg, pozorna możliwość przeżywania czegoś na nowo, lub pierwszy raz. zwłaszcza to trzymanie jego dłoni, nie czując jej dotyku. jedynie wiatr imitujący oddech./nieswiadomosc
|
|
 |
a gdy wnikać będzie dalej, będzie pytał o szczegóły, to mu powiedz, że ta miłość pokonała wszystkie mury. /Miiiichał śpiewa! ♥
|
|
 |
zapewniał, że wszystko się nam uda. nie kłamał, udało nam się wszystko doskonale zjebać. /jachcemambexd
|
|
 |
czułam jak z każdą chwilę oddalał się w rytmie bicia jego serca. od kąt to spostrzegłam, bałam się, że to się skończy, że wszystko co znaczy dla mnie najwięcej na świecie, coś co kocham ponad życie po prostu się skończy. w tej cholernej niepewności i strachu przeżyłam ponad miesiąc i mimo, że byłam przygotowana na stratę i tak przez pół roku, nie potrafiłam się pozbierać w całość, a moje myśli ciągle kręciły się w okół jego imienia. /jachcemambexd
|
|
 |
wystarczy mi to, że wiem, że jest szczęśliwy. /jachcemambexd
|
|
 |
chorobo, czy Ty musisz zawsze wszystko zniszczyć? /jachcemambexd
|
|
 |
wrócę albo nie wrócę ? zajebaliście mnie do granic wytrzymałości, na razie podziękuję.
|
|
 |
lepiej trzymaj mnie za rękę i nie puszczaj na zakręcie. /Michał śpieeewa!♥
|
|
 |
chyba stałam się tym w co próbował mnie przemienić od samego początku - zimną, nieugiętą dziewczyną, z mocno pokrzywioną psychiką. pracował na to dość wytrwale, powoli kierując mnie z dobrych na złe drogi, ucząc prawdziwego bólu i pokazując to co nieosiągalne. tak jakby przybliżył mi prawdziwe życie, to widziane oczami pesymisty, to pełne realistycznych zawodów. nasiąkałam nim. jego perfumami i dymem którym dmuchał w moje usta. zatruwał nim moje płuca, niekiedy też serce. ono najbardziej się do niego przywiązało. bardziej niż skóra, bardziej niż usta i oczy. serce go potrzebowało, by móc bić. ale gdy osiągnął cel, jakoś się przystosowało. przecież nie było wyjścia, nikt nie dał mu wyboru. i tak jak podpowiadał mi rozum, w końcu odszedł, ranić kolejną naiwną, mnie zostawiając właśnie taką, jaka jestem teraz. taką jaka będę już chyba zawsze./nieswiadomosc
|
|
|
|