 |
Powiedz znasz mnie lepiej, powiedz prawdę 'zasnę wreszcie?'. Spójrz mi w oczy, powiedz 'co jest na zło lekiem?'. A jeśli jestem złem, powiedz chcesz mnie znać jeszcze?
|
|
 |
Otwieram oczy, wiem, że boję się tu i wiem to koniec jest już bliski, znowu patrzę na broń, kaszlę, bo przez te fajki cały pokój w dymie, cały spokój wymiękł, chcę znów poczuć, że żyję, łza do oczu płynie.
|
|
 |
Ty uwielbiasz mnie ranić i to chyba nie jest spoko.
|
|
 |
Lubię jak jesteś blisko ust bo, Pierdole, rzucam wszystko, chuj w to. Nie mogę kurwa wybrnąć, zrób coś. Chyba trzęsą mi się ręce i chyba chciałbym usnąć, Zobacz jak nas odbija lustro, Zdrówko, wypijmy za nas, za przyszłość, zrób to. Wypijmy za nas, nim dla nas będzie za późno. Zdrowie kochana i spierdalaj kurwo.
|
|
 |
nie mów, że jestem dla ciebie wszystkim, bo gdy odejdziesz powiesz, że nic cię przy mnie nie trzyma.
|
|
 |
Nie wszystko stracone...
Zostało nas jeszcze trochę rzucimy się za tym w ogień
|
|
 |
Gdy obudziła się rano, była sama, wstając
Obok niej leżało 4 złote w drobnych
I kartka z napisem 'żeby nie było, że za darmo'
Zczaj to!
|
|
 |
Oddała mu siebie całą, potem zasnęli nago
Noc była taka ciepła, gwiazdy szeptały 'dobranoc'
|
|
 |
Czuła taki dobry smak, to jak nigdy za życia
Może to przez ten nastrój, przecież to romantyczka
|
|
 |
Ona czuła podniecenie gdy ją całował po szyi
Ale chyba chciała więcej, a on przecież był inny
|
|
 |
On miał rękę pod bluzką, bo ocierał jej plecy
Delikatnie rozpiął biustonosz, kładąc na ziemi
|
|
 |
Miała podświadomą chęć, wtedy były jej dni płodne
I dała jakby klucz, pozwalając rozpiąć spodnie
|
|
|
|