 |
Pocałowali się, a potem zapłonął w nich ogień
Podniecenie zjadło lęk, czuła się wtedy już dobrze
|
|
 |
Powoli się zbliżał, jego serce biło lekko
Ale jej biło jakby zaraz miało złamać żebro
|
|
 |
Nagle dostała impuls, ujrzała wzrok jego
Nastała cisza, z ich słów zostało tylko echo
|
|
 |
Ona dalej opowiada, wyschły już jej powieki
Jest taka otwarta, myśli, on też jest szczery
|
|
 |
Ludzie tam nie chodzili, choć widok był piękny
Po drugiej stronie światła odbijały się od rzeki
|
|
 |
Sprawił wrażenie dość silne, że rozumie jej uraz
Aby ukoić jej ból mówił 'ten gość to kutas'
|
|
 |
On zrobił mądrą minę, pocieszając ją słuchał
Nic nie robił na siłę, kiedy czule ją przytulał
|
|
 |
Nie miała wtedy nikogo, komu mogłaby się żalić
Pomyślała, że przedstawi wtedy cały przebieg sprawy
|
|
 |
Coś kazało mu podejść, a jej się przedstawić
Mimo, że w jej głowie świat nie był poukładany
|
|
 |
Nieopodal przechodził lovel, miał dobry dzień
Nie chwaląc go przed końcem, szedł na podryw gdzieś
|
|
 |
Na taki cios jakim był kres tego czym żyła
I przypomina sobie chwile z eks gdy z nim była
|
|
 |
Czuje, że straciła sens, choć myślała, że jest silna
Wylewa sporo łez, bo wie, że nie zasłużyła
|
|
|
|