 |
nie wiem dlaczego Bóg mi ciebie odebrał. wiesz.. tak ciężko jest żyć ze świadomością, że odeszła druga połowa twojego serca. to takie ciężkie uczucie, myśleć, że nigdy nie ujrzysz osoby na której tak bardzo ci zależało. sam fakt, że ona jest, gdzieś blisko, że czuwa, że pomaga nie daje nic. przecież nie powiesz jej już nigdy prosto w oczy tych dwóch jakże ważnych słów. już nigdy nie poczujesz jej ciepłego oddechu na swoim karku. nigdy nie poczujesz tego wspaniałego ciepła, kiedy cię obejmował. świadomość, że odchodzi osoba, która była dla nas wszystkim jest bolesna. przecież nie zasługujemy na to by tak cholernie cierpieć. pytam, dlaczego? dlaczego akurat ty? dlaczego akurat jedyna miłość mojego życia. / notte.
|
|
 |
rozumiesz? ja nie potrafię. nie umiem zapomnieć. może po prostu nie chcę? może wolę wybrać żywot męki i rozpaczy? może po prostu mój scenariusz opiera się na ciągłym zamartwianiu się? może jestem stworzona by płakać i nie radzić sobie z życiem. a może po prostu tęsknię? szczerze, to nie wiem, ale ta obojętność cholernie boli. / notte.
|
|
 |
tak bardzo boję się, że go stracę. że powiem coś nie tak, że będę zbyt oschła lub nie miła. zależy mi na nim i jest dla mnie ważny. tak przywiązałam się do niego, ale cholernie boję się odrzucenia. boję się zakochać. boję się wyznawać szczerość naszych uczuć. nie jestem do końca pewna, czy on czuje to samo. zaangażowanie jest tutaj czymś niemożliwym, bo przecież czuję coś do drugiej osoby. nie chcę go skrzywdzić. nie chcę, żeby cierpiał, bo jest cholernie dobrym człowiekiem, a ja? ja nadal czuję coś do chłopaka, którego uczucie do mnie nie mieści się w łyżeczce do herbaty. / notte.
|
|
 |
to właśnie On jako jedyny, z ruchu moich warg, potrafił wyczytać każde z tych uczuć, nawet ten minimalny ból, perfekcyjnie osłaniany fałszywym uśmiechem, był mu znany. to On, doskonale wiedział, że jedynie swoją obecnością nadaje sens chwilom, że dla mnie jest kimś więcej, kimś kogo darzę coś ponad marne uczucia. / endoftime.
|
|
 |
|
Chciałbym móc wiedzieć jak to jest żyć w bezdechu i tęsknić za kimś, chciałbym poczuć to ciepło w Twoich ramionach i to przyjemnie kojące bicie zakochanego serca. Chciałbym liczyć z Tobą gwiazdy, czytać Tobie wiersze. Chciałbym ogrzewać Twoje dłonie i mówić jaka jesteś piękna. Chciałbym wiedzieć chociaż, że istniejesz. Źle mi bez Ciebie, czuję się taki samotny i szary. Chciałbym wypełnić pustkę w sercu naszą miłością i doświadczać jej każdego dnia na nowo
|
|
 |
żeby czas zatrzymał się, choć na krótką chwilę, a My cofając każde z tamtych słów, za sobą zostawiając ten nieznany rozdział życia, zaczniemy na nowo. tym razem siebie znając już na pamięć, ze świadomością wad i każdej z zalet. skończymy wspominać, rozdrapywać blizny przeszłości, a liczyć będą się jedynie kolejne sekundy bycia obok siebie, teraz tylko ta teraźniejszość, gdzie słowo 'My' znów jest wspólne, i już nigdy, w żaden sposób nie podzieli się na dwa, osobne fragmenty. / endoftime.
|
|
 |
na nowo zadawał blizny, które piekliły się w moim sercu. to było cholernie smutne. osoba, którą kochałeś, szanowałeś, byłeś jej wierny, tak po prostu, bez żadnych skrupułów, zmazuje uśmiech z twojej twarzy. to smutne, gdy nie masz dla kogo wstawać, a robiąc herbatę z przyzwyczajenia wyjmujesz drugi kubek. to cholernie boli, gdy wiesz, że najważniejsza osoba w twoim życiu, odchodzi i już nie wróci. tu nie chodzi o fakt, wycierania łez i bycia na wyłączność. tu chodzi o to, że wraz z jego odejściem umarła moja dusza, a wymuszony uśmiech jest tylko przykrywką, by pokazać, że jakoś sobie radzę. kurwa. kogo ja chcę oszukać, przecież nigdy nie będzie dobrze. nigdy nie będzie tak jak kiedyś, bo on nie wróci. nigdy. / notte.
|
|
 |
a ja nadal łudzę się, że wrócisz, że znów mnie pokochasz i znów będziemy szczęśliwi. tak wiem - głupia jestem. / notte.
|
|
 |
nikt, nigdy nie rozumiał faktu, dlaczego tnę sobie ręce. nawet ja nie rozumiałam tego do końca. zawsze, gdy zadawał mi ból, ja doprawiałam go szramami, które widnieją do dzisiaj. one są identyczne jak te w środku, te w sercu. to było jak uzależnienie. kilka kresek żyletką, kilka kropli krwi, kilka blizn. to było przyzwyczajenie. napawałam się widokiem stróżek czerwonego płynu na mojej skórze. próbowałam przestać, ale to było silniejsze. to tak strasznie uzależniało. to było jak miłość do ciebie. przecież mówiliśmy 'na wieczność'. mimo faktu, że ciebie już dawno nie ma, ja nadal na tych samych bliznach tworzę nowe. moje ręce wyglądają okropnie, a ja nie potrafię pohamować dłoni, by nie tworzyła nowych blizn. tu nie chodzi o ból. bo teraz już nawet go nie czuć. tu chodzi o moją psychikę. tu chodzi o to, że sobie nie radzę, a najgorsze jest to, że jedyną osobą, która może mi pomóc, jest ta przez którą cierpię. / notte.
|
|
 |
myślisz, że melanże załatwią wszystko? że jeden głupi numer z pustą laską przyprawi mnie o zazdrość? myślisz, że gdy najebany zadzwonisz i wyznasz mi miłość, to polecę i rzucę ci się na szyję? chuja wiesz. chujem jestem i za chuja nigdy nie popełnię błędu, którego teraz tak cholernie żałuję. nigdy, rozumiesz? nigdy. / notte.
|
|
|
|