 |
a najgorzej jest, kiedy co wieczór zastanawiam się co w danej chwili robisz, czy wciąż czasem błądzisz wśród tamtych chwil, wśród wspomnień z przeszłości, zabliźnionych gdzieś na dnie każdego z serc, czy pamiętasz tamte sekundy, w których szczęściem była wspólna obecność, a uśmiech jedynym wynagrodzeniem łez. a może nadal pamiętasz słowa i gesty, które przecież wtedy podobno miały sens, te codzienne kłótnie, bariery, z którymi nie daliśmy rady dłużej walczyć, poszliśmy na łatwiznę, poddając się, zapomnieliśmy o tym co najważniejsze, zapomnieliśmy o Nas. / endoftime.
|
|
 |
w myślach kolejno zliczam dni, w których odbierając sens odszedł, ten nieopisywalny w słowa ból, każdego dnia, wewnętrznie rozrywający serce na drobne kawałki, każdy z dreszczy przeszywający najmniejszy milimetr ciała, znasz to, znów ten sam, pierdolony schemat. kolejne łzy skrywane pomiędzy wersami, zmiana rytmu, fałszywe uderzenia serca. przeszłość niszczy bieg teraźniejszości, stan beznadziejności, po raz kolejny Twoje życie traci na znaczeniu. / endoftime.
|
|
 |
czasami mam ochotę podejść i powiedzieć 'pieprz się', ale wiesz? szkoda, zdzierać gardło, dla pustaka, który i tak tego nie zrozumie. / notte.
|
|
 |
- lubię twój uśmiech, powiedział patrząc na moją roześmianą buzię. - uśmiech jak uśmiech, syknęłam wbijając wzrok w ziemię. nie chciałam dać sobą manipulować. nie chciałam narobić sobie zbędnych nadziei. nie chciałam cierpieć. biłam się z myślami. - lubię twoje oczy, powiedział po chwili, ironicznie się uśmiechając. - wymień co jeszcze lubisz, a potem odwróć się na pięcie i nie pojawiaj się już więcej w moim życiu, zrozumiano, wydusiłam przez gardło. - i złościsz też się ładnie, opowiedział, spoglądając w niebo. a ja? stałam jak zamurowana. przecież go kochałam, przecież był dla mnie wszystkim. musiałam, to zakończyć. musiałam uwolnić się z sideł miłości. ruszyłam przed siebie. nie pobiegł za mną. nie zrobił nic. stał dalej jak słup, patrząc na mijające go auta. po chwili poczułam wibracje telefonu. sms od niego, a na wyświetlaczu tekst: i jak wracasz też lubię. zniszczył mnie, moją psychikę i całe życie. zniszczył wszystko. zabił resztki nadziei, zabił wszystko, doszczętnie. / notte.
|
|
 |
chciałabym cię mieć dla siebie. chciałabym mieć pewność, że mam dla kogo wstawać. że mam dla kogo żyć i funkcjonować. chciałabym wiedzieć, że to prawdziwa miłość. chciałabym mieć cię na wyłączność. chciałabym tonąć w twoim oddechu i uzależniać się od zapachu perfum. chciałabym witać cię buziakiem w policzek i żegnać namiętnym pocałunkiem doprawionym szczyptą egoizmu. chciałabym, żeby jedyną kłótnią, była ta, kto kogo bardziej kocha. chciałabym, żebyś tęsknił i kupował mi kwiaty. chciałabym chodzić do kina, na filmy, których nie lubisz, byle tylko sprawić mi radość. chciałabym oglądać z tobą zachody i wschody słońca. chciałabym, żebyśmy razem stąpali po gorącym piasku w letnie wieczory. chciałabym moczyć stopy w zimnym morzu i pluskać cię wodą w najmniej oczekiwanym momencie. chciałabym, żebyś znienacka całował mnie w szyję i nosił na rękach. chciałabym, żebyś wyznawał mi miłość, tą prawdziwą i szczerą. chciałabym topić mój wzrok w twoich oczach. naprawdę, bardzo bym chciała. / notte.
|
|
 |
zawsze kiedy było mi źle, szłam na cmentarz, siadałam przy grobie babci i po prostu do niej mówiłam. wiedziałam, że słyszy wszystko co do niej mówię. czułam jej obecność, a jesienny wiatr targał moje włosy. nie bałam się mówić o uczuciach. wiedziałam, że zawsze bez względu na wszystko mogę przyjść, zapalić znicz, położyć kwiatka i powiedzieć jej o wszystkich rozterkach. wiedziałam, że nikt nigdy nie dowie się o tym co mnie gryzie i dołuje. wiedziała o tym tylko ona. była dla mnie taka kochana. nie robiłam zbędnych wyrzutów, że Ten na górze mi ją odebrał. dla każdego kończy się czas. jedni mają go za dużo, inni odchodzą zbyt wcześnie. czasami brakowało mi jej ciepłego uścisku i zapewnieniu, że wszystko będzie dobrze. brakowało mi jej spokojnego tonu głosu i chwil, w których podnosiła na mnie głos, gdy nie dokańczałam obiadu. była dla mnie jak druga mama. pomagała mi zawsze. dlatego ja, staram się być przy niej zawsze, bo wiem jak ważna jest, obecność drugiego człowieka. / notte.
|
|
 |
piję wodę gazowaną, więc wiem, jak to jest być na pełnym gazie, dziwko. / notte.
|
|
 |
-siemasz. - siebie mam, ale Ciebie chcę. / notte.
|
|
 |
ty mnie nie kochasz. ty mnie nie kochałeś. nigdy. / notte.
|
|
 |
nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy. za każdym razem, gdy patrzył w moje tęczówki, uciekałam wzrokiem. jego spojrzenie piorunowało mną od stóp do czubka głowy. przeszywał mnie nim na wskroś. jego niebieskie oczy, wydawały się świecić wtedy tak okropnie jasnym blaskiem. nienawidziłam, gdy wbijał we mnie swoje spojrzenie. nie potrafiłam odpowiedzieć mu na pytanie, by nie uciec gdzieś wzrokiem. panicznie bałam się spojrzeć mu w oczy, bałam się zobaczyć w nich siebie. bałam się zakochać. naprawdę, panicznie się bałam. / notte.
|
|
 |
oddałam mu klucz do swojego serca. pozwoliłam, żeby mnie pokochał, żeby za mną tęsknił i potrzebował w każdej wolnej chwili. a on? tak po prostu go zgubił i nie próbował odnaleźć. pieprzona miłość. / notte.
|
|
 |
czasami mam ochotę krzyczeć, więc krzyczę. kiedy mam ochotę na gofry, po prostu je robię. kiedy chce mi się płakać, siadam w kącie i najzwyczajniej w świecie ryczę w poduszkę. kiedy jestem smutna, dobijam się jakimiś zamulającymi piosenkami. gdy pada deszcz, biorę parasol i zakładam kaptur. kiedy pada śnieg, łapię na język fruwające płatki, mając przy tym ubaw po pachy. gdy jestem szczęśliwa, skaczę i śmieję się ot tak, bez powodu. kiedy wyznaję komuś miłość, robię to, bo czuję, że naprawdę kocham, a ty pod żadnym pozorem nie staraj się mnie zmieniać. / notte.
|
|
|
|