 |
w końcu nachodzi wieczór, kiedy jest Ci wszystko jedno. nie zmywając makijażu w mokrym od deszczu ubraniu kładziesz się na podłodze i zasypiasz, wtulając się w dywan. nazajutrz budzisz się między jedną a drugą nogą od stołu i jedynym Twoim życiowym celem jest znalezienie zapalniczki, a następnie ponowne zaśnięcie tym razem w objęciach nikotynowego dymu. zasnąć i się więcej nie obudzić. przespać problemy. podnieś powieki, kiedy zwyczajnie, samoistnie znikną. to tak samo abstrakcyjne jak wystygnięcie zimnej już kawy.
|
|
 |
powiedz mi jak to jest patrzysz w lustro i czujesz się jak śmieć ?
|
|
 |
jaram takie ilości, że już widzę na zielono, padam na pysk i znów zapalam, głupoty gadam, wciągam, że proch mi już wypada z nosa. ; >
|
|
 |
kieliszki puste, serce zbyt pełne, myśli utopione w wódce - bagno bezdenne .
|
|
 |
jesteś zerem, też byłam, teraz mam cele(ę) - tą, czy te, coś łączy je - nadzieje szczere.
|
|
 |
kłaniam się nisko, skromność fałszywa przemawia .
|
|
 |
zatańczyć na szczycie świata i pierdolić straty.
|
|
 |
nic nie boli bardziej niż fakt, że masz świadomość iż możesz zrobić ze mną dosłownie wszystko, a ja i tak Cię nie zostawię. w takich momentach zaczynam żałować, że przyznałam Ci się do miłości.
|
|
 |
nic nie zabolało mnie bardziej jak moment, kiedy palcami zgasił palącą się świeczkę, mówiąc przy tym, że muszę wziąć z niego przykład. szkoda, że kiedy podniosłam pełna gotowości dłoń, uświadomił mnie, że miał na myśli moje uczucia, a nie płomień tej cholernej świeczki, która odbijała się w jego tęczówkach jak na jakimś ckliwym romansidle. miałam ochotę rzucić nią mu w twarz, no ale nawet w takiej sytuacji nie miałam serca oszpecić jego ślicznej buźki.
|
|
|
|