 |
nie, nie wyślę ci życzeń na urodziny. nie, nie będę życzyła ci wszystkiego najlepszego. nie, nie będę miła. nie, nie wybaczę ci. nie, nie zasługujesz na to wszystko.
|
|
 |
mówisz, że kochasz. potem to cofasz. grasz od nowa. dostajesz brawa, nie umiesz przestać, bo to fajna zabawa.
|
|
 |
kiedyś będę miała dom z dużymi oknami, kota i ciebie. nie obchodzi mnie, że się nie zgadzasz.
|
|
 |
mimo tego, że obecnie siedzę z nią i napierdalamy się ze wszystkiego na co spojrzymy, to nadal myślę o tobie. cały czas tęsknię za tym, co było, za tym idealnym życiem, gdy wszystko miałam u boku. chciałabym usłyszeć choć jedno słowo skierowane do mnie, jeden uśmiech, jedno długie spojrzenie. przepraszam za kolejne łzy, ale jestem tak cholernie bezsilna, a ty wracasz do mojej głowy w nieodpowiednim momencie.
|
|
 |
masz osiemnaście lat i wydaje ci się, że jesteś dorosły. właśnie - wydaje ci się.
|
|
 |
myślałam, że będzie chwilową schizą, pojawi się po zajaraniu i zniknie. jednak pozostałeś i krzywdzisz, chociaż już nic nie biorę.
|
|
 |
a teraz w dupie masz to wszystko, co inni dla ciebie zrobili. potrafisz odwrócić się plecami bez powodu i jebiesz innych od tak w zależności od humoru, ja już tego znosić nie będę.
|
|
 |
- masz jakieś nałogi? - nie. - to może jakieś hobby? - no, lubię rośliny. - o, jakie? - chmiel, tytoń, konopie.
|
|
 |
mam ochotę usiąść na szczycie jakiegoś wysokiego budynku, z nogami wywieszonymi za jego brzegi i tak przypadkiem pochylić się do przodu.
|
|
 |
faceci są od innego Boga.
|
|
 |
nie zapomnę cię. nieważne ile bólu przez ciebie doświadczyłam, ile nocy przepłakałam i ile dusiłam w sobie. nie zapomnę, bo mimo wszystko potrafiłeś sprawić, że czułam się najszczęśliwszą dziewczyną na świecie, chociaż na kilka chwil.
|
|
 |
wiesz co mnie boli? to, że jest coraz mniej osób, które bezinteresownie chciałyby spędzać z tobą czas. to, że paczki z dzieciństwa umarły śmiercią naturalną i już nie potrafimy przesiadywać godzinami na ławkach, ba, prawie nie potrafimy już ze sobą rozmawiać. rzucasz słabe "cześć" osobie, za którą kiedyś skoczyłbyś w ogień. jedna się skurwiła, drugi wyjechał, trzeci bawi się w marnego dealera, a reszta rozeszła się po świecie. czasami jeszcze siadam w tych miejscach z nadzieją, że przyjdą i rzucą "ej, dzisiaj palimy czy pijemy?", wypatruję ich godzinami, ale nikt nie nadchodzi. a podobno byliśmy nieśmiertelni.
|
|
|
|