 |
Zacznij patrzeć pod nogi, by nie podeptać czyiś uczuć.
|
|
 |
Jest moim największym szczęściem jakie mogłam dostać.
|
|
 |
Tak trochę tęsknię. Tak trochę chcę Cię obok. Tak trochę bardzo, wiesz?
|
|
 |
I chcę Ci jeszcze powiedzieć, że bardzo Cię kocham. A w razie gdybyś odczuła niedostatek miłości z mojej strony, przeprosić Cię, że nie zawsze potrafię Ci ją okazać.
|
|
 |
W końcu przychodzi ten moment, kiedy chciałabym wiedzieć jak Ci mija dzień. Chciałabym wiedzieć, czy Twoje kąciki ust unoszą się lekko na myśl o mnie. Albo czy myślisz o tym, którą ręką będziesz wędrować mi po plecach. No i czy w ogóle o mnie myślisz.
|
|
 |
Pragnę Cię dalej. Pragnę Twojego wnętrza i tego, co na zewnątrz, chcę chwytać Twój oddech i chcę, żebyś pragnęła mnie tak gorąco jak ja pragnę Ciebie.
|
|
 |
I potem, dużo później, zostaniesz sam, z dziurą jak po kuli i możesz wlać w tę dziurę bardzo dużo, mnóstwo cudzych ciał, substancji i głosów, ale nie wypełnisz, nie zamkniesz, nie zabetonujesz, nie ma chuja.
|
|
 |
Poznałem kogoś. To był przypadek. Nie szukałem jej. To było jak burza. Ona powiedziała coś, ja jej odpowiedziałem. Zanim się zorientowałem, chciałem, aby ta rozmowa trwała przez resztę mojego życia. Mam to przeczucie, że ona może być tą jedyną. Jest zupełnie szalona. Sprawia, że mam ochotę się śmiać. Nie wiem, dlaczego miałabyś marnować na mnie swój czas. Wiem, że cudownie pachniesz. Pachniesz domem.
|
|
 |
Tęsknię za Tobą. Tęsknię bardzo boleśnie. Bolą mnie włosy, kostki dłoni, koniuszki palców, rzęsy i kąciki ust. Boli mnie skóra, podbrzusze, niebieskie skarpetki na stopach i pianka na włosach. Boli mnie dotyk uszka od filiżanki, w której jest moja herbata i jutrzejsze kakao, które rano wypiję. Boli oddech i para na szybie od samochodu. Wracaj już, bo nikt nie wymyślił jeszcze środków kojących aż taki ból.
|
|
 |
Długo wędrowałem, zanim doszedłem do siebie.
|
|
 |
Nie jestem niczyim światem, oczkiem w głowie, całym życiem. Bywam dodatkiem. Nic nie znaczącym. Na nudę. Na chwilę.
|
|
 |
Pewnie za kilka lat spotkamy się przypadkiem, wpadniemy gdzieś na siebie, może nieświadomie otrę się o Twoje ramię na ruchliwym placu w mieście. Będziemy już zupełnie sobie obcy - zapomnimy o słodkich słowach na dobranoc, wszystkich wspólnych spacerach, a rozmowy z młodości wepchniemy do wielkiego pudła na strychu. Co prawda, wspomnienia będą tlić się w naszych wnętrzach, prawdopodobnie pozostanie jakiś osad na dnie serca, ale nikt z nas już nie będzie traktował tego poważnie.
|
|
|
|